[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wszyscy modlą się bez przerwy za księdza. powiadomiła chorego KatarzynaLassagne. Dzieci składają swoje ofiarki w intencji księdza proboszcza.Pewnadziewczynka obiecała Panu Bogu swoją najpiękniejszą lalkę, jeśli przywróci księdzuzdrowie.126  Mój Boże, tyle hałasu z powodu jednego biednego starego proboszcza! odrzekł ksiądz Vianney, uśmiechając się mimo cierpienia. Ale dobrze, niech się modlą.Chciałbym jeszcze kilka lat pożyd.Inaczej stanę przed moim Sędzią z pustymi rękoma.Takmało dobra zrobiłem. Ależ stanie ksiądz z rękami przepełnionymi dobrymi uczynkami  odrzekłksiądz Valentin, spowiednik. Obym się tylko mógł uchwycid sutanny księdza westchnął ksiądz Blandon  a na pewno wszedłbym razem z księdzem do nieba. Nie rób tego, przyjacielu  odrzekł proboszcz z Ars, patrząc rozweselony natuszę swego konfratra,  bo moja sutanna jest już dosyd licha, a brama niebieska jestciasna.W takim wypadku obydwaj gotowi byśmy byli pozostad na zewnątrz.Hrabia des Garets sprowadził z Lyonu trzech sławnych lekarzy.Ale oni takżeorzekli, że stan chorego proboszcza jest beznadziejny.Ksiądz był prawie cały czasnieprzytomny.smego maja, w rocznicę urodzin, odzyskał przytomnośd i na widokdoktora Saunier i jego trzech kolegów zażartował:  Teraz muszę stoczyd ciężką walkę. Z czterema lekarzami.Gdyby przybył piąty, byłbym przegrany. Jest księdzu lepiej,bo może żartowad  zauważył z ulgą hrabia.Jednakże tego właśnie dnia stan chorego pogorszył się do tego stopnia, że lekarzestracili wszelką nadzieję.Hrabia i Pertinand czuwali przy chorym, który prawie stalerzucał się na łóżku.Widocznie prześladowały go jakieś straszne zjawy. Tej nocy powiedział ksiądz Vianney, gdy rano opadła nieco gorączka  słyszałem triumfalne rykiszatanów: mamy go, mamy go, teraz on już jest nasz, wrzeszczeli mi do uszu.Ludzie z Ars i pielgrzymi cisnęli się do drzwi plebanii, żeby się czegoś dowiedzied ochorym.Tym zaś, którzy czuwali, nie zawsze udawało się powstrzymad tłum, którywdzierał się do pokoju. Pozwólcie im  mawiał dobry proboszcz  pozwólcie dzieciom przyjśdzobaczyd ojca.Pielgrzymi chcieli spowiadad się z grzechów przed prawie konającym.Odsyłano ich, więc do księdza Lacote, który obsługiwał parafię, lecz konfesjonał w kaplicyświętego Jana Chrzciciela był pusty. Pozwólcie mi uklęknąd na progu jego pokoju  prosiła księdza Renarda pewnadama z Lyonu  żeby, chod na mnie spojrzał i pobłogosławił.To błogosławieostwowniesie nieco pokoju do mojej duszy.Klaudyna Rymond-Corcevay, która straciła mowę na skutek ciągłej anginy, niechciała opuszczad Ars, zanim Pan Bóg nie zadecyduje o życiu swego sługi.Znalazłagościnę u pani Favier.Rano jedenastego maja udało się jej dostad do pokoju chorego,który dopiero, co odzyskał przytomnośd.Podała mu tabliczkę, na której wypisała swojąprośbę.Jan Pertinand na żądanie proboszcza, niezdolnego jej odczytad z powoduosłabienia wzroku, zakomunikował mu treśd napisu.Wtedy ksiądz uniósł się nieco ipolecił zbliżyd się niemowie.Następnie powiedział do niej cicho: Moje dziecko,127 przepisane przez lekarzy środki są bezskuteczne.Zresztą za wiele ci ich dano.Ale dobryBóg chce cię uzdrowid.Zwród się do świętej Filomeny.Złóż tabliczkę na jej ołtarzu ipowiedz jej, że jeśli nie chce przywrócid ci twojego głosu, niech ci odstąpi swój.Powiedzjej także, że to ja, jej proboszcz, daję takie polecenie.Niemowa bez wahania udała się do kościoła.Przecisnęła się przez tłum wiernychdo kaplicy Małej Zwiętej.Ale widząc płacz i błagania otaczających ją osób, zawahała sięprzez chwilę, czy pójśd za radą proboszcza z Ars.Nagle, idąc za wewnętrznymnatchnieniem, zmazała swoją poprzednią prośbę, a napisała słowa: Zwięta Filomeno,uzdrów proboszcza z Ars.Następnie położyła tabliczkę na ołtarzu.W uniesieniupróbowała odmówid jakąś modlitwę, lecz jej niemy język wybełkotał tylko kilkaniezrozumiałych słów.Potem jednak niespodziewanie krzyk wyrwał się jej z ust i pełnymgłosem wymówiła następujące słowa:  Zapomnij o mnie, a uzdrów proboszcza z Ars. I stał się cud.Kobieta została uzdrowiona. Cud!  zawołała pani Favier,która jej towarzyszyła. Cud!  powtórzyły setki głosów w kościele. Zwięta Filomenadokonała cudu.Kilku ludzi chwyciło za liny dzwonów, i wkrótce ich głos obwieściłcudowne zdarzenie. Dziękuję ci, Mała Zwięta  powtarzał ksiądz Vianney. Jesteśnaprawdę moim posłusznym dzieckiem. Nowa nadzieja rozpaliła serca wszystkich.Skoro Zwięta uzdrowiła niemowę, tomogła również uzdrowid i swego najwierniejszego czciciela.Dlatego ludzie podwoilimodły.Lecz święta Filomena zdawała się byd głucha na modlitwy.Wieczorem rozeszła sięwieśd, że święty proboszcz rozpoczął agonię.Ksiądz Valentin, jego spowiednik,zadecydował, aby mu udzielid Ostatniego Namaszczenia.Chciał jednak dokonad tego tak,aby nie dowiedzieli się o tym pielgrzymi i parafianie. O, nie!  sprzeciwił się temu ksiądz Vianney. Trzeba, żeby się wszyscy zamnie modlili.Niech uderzą w dzwony!  Ksiądz proboszcz umiera  podawano z ust doust.W kościele wierni płakali i modlili się.Na środku ulicy klęczeli ci, co nie mogli dostadsię do środka.Mały Bernaś Matin przyrzekł, że nie ruszy się spod figury świętej Filomeny,dopóki ona nie uzdrowi księdza proboszcza.W pokoju umierającego trwało na klęczkach siedmiu duchownych, a z nimi takżehrabia des Garets, wójt Mandy, nauczyciel Pertinand i Katarzyna Lassagne.KsiądzVianney, otrzymawszy Sakrament Chorych, zwrócił się z ostatnią i pełną ufnościmodlitwą do swojej umiłowanej Zwiętej, polecając się jeszcze raz jej opiece.Następnieznowu stracił przytomnośd. To już tylko kwestia minut  orzekł lekarz. Serce bidprzestało  dodał zaraz potem. Requiem aeternam dona ei, Domine  zaczęli księża.Lecz chory otworzył oczy igłęboko westchnął.Doktor ze zdumieniem stwierdził, że puls zaczął bid na nowo.Czuję się troszkę lepiej  powiedział ksiądz Vianney ledwie dosłyszalnym głosem.128 Zwięta Filomeno. I uśmiech rozjaśnił mu rysy, gdy tymczasem wzrok szukałwiszącego na ścianie jej obrazu.Przez całe trzy godziny pozostawał tak bez ruchu, zrękoma złożonymi na piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl