[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powie, że Duch Zwięty nakłonił mnie do tego.A potem doda jeszcze, bym jak najprędzej pogodził się z Kościołem.Zawsze powtarzałeś, że wierzysz w bogówSygrydą była już zupełnie rozbudzona.Sam nie wiem, w co wierzę odparł Olve.Po omacku szukał krzesiwa, w końcu zapalił świeczkę.Obyśmy tylko dzieci nie obudzili zauważyła Sy grydą.Pić mi się chce.Przyniesiesz dzbanek piwa?Sygrydą jęknęła.Nie wystarcza d, że budzisz mnie biedną w środku nocy!Chyba nie wyobrażasz sobie, że ja będę uganiał po dziedzińcu z pękiem kluczy?Na samą myśl o tym Sygrydą się uśmiechnęła; po czym wstała, aby się przyodziać, aledrżała i zębami szczękała z zimna.Po wyjściu na dwór spojrzała z lękiem w stronę poblis kich kurhanów, a potem nagłębokie cienie między zabu dowaniami.Wzdrygnęła się słysząc szelest pod ścianą stodo ły.Opanowała się jednak na pewno nic innego tylko szczury.Znowu słychać szelest, coś się rusza.Odruchowo sięg nęła ręką do młotka Tora zawieszonego na szyi; poczuła się pewniejsza.Ale pomyślała, że jeśli Olve zaśnie, nim ona zdąży wrócić, to bez wahania chluśnie mupiwem w twarz.Jakiś den zmierzał ku niej chwiejnym krokiem; uskoczyła do tyłu, chdała krzyknąć.Wtedy powiedziałem Ldfowi Szczęśliwemu.mó wił ochrypły głos.Kjartan!Sygrydą tak się ucieszyła, że aż wybuchnęła śmiechem.Idz do komory, me możesz spać na zimnie!214Tyra nie chce wpuśdć mnie do łoża mówił bezradnie przewracając oczami.Powiedziała, żem pijany jak bela.Sygrydą nie wiedziała, co z nim począć; nie miała ochoty budzić ludzi.Idz do obory rzekła w końcu tam jest depło.Musiała go przeprowadzić przez wrota, zanim poszła dolamusa po piwo.Olve nie spał, gdy Sygrydą wródła do komory, czekałzupełnie wytrzezwiony ze snu.Dobra jesteś powiedział i roześmiał się.Nie zgorszy dzban piwa przyniosłaś.Wolałam się upewnić, że jedna wędrówka po piwo wystarczy.Usiedli w łożu i popijali kolejno, Olve rozderał Sygrydzie plecy, by się ogrzała.Przestałeś wierzyć w bogów?zapytała w końcu, kiedy nie podejmował zaczętej rozmowy.Dotychczas śmiał się i gawędził, nagle umilkł. Po dłuższej chwili zaczął powoli mówić:Trudno znalezć na to słowa, ale bogowie dla mnie jakby zniknęli.Najpierw zmienili się w jedno z siłami, którymi rządzą, a potem ze mną stało się to samo co zTorkjellem Maane, nie chcę innego boga prócz jednego wszechwładnego.Pózniej rozmyślałem, co pieśni o bogach mówią o wszechmożnym Bogu.Ale przyszło mi do głowy, że d, co te pieśni układali, chyba wiedzieli o chrześcijań stwie.A czy nie lękasz się bogów?Sygrydą nie była zadowolona z tego pytania.Nie dowierzam, by mogli komuś szkodzić.Nie wiem, czym jest piorun, ale półgłówka wywijającego młotem i jeżdżącego w kozłytrudno mi brać poważnie.A ponure stare wizerunki bogów.Ofiamik tak mówi!Sygrydą była przerażona.Przedeż powiedziałeś kiedyś, że wizerunki bogów są równie dobre jak święte obrazychrześdjan.Nie musisz słuchać wszystkiego, co mówię!215. Sygryda nie odpowiedziała; nagle odniosła wrażenie, że stoi na skraju nieprzebytegotrzęsawiska.Mówiłem, że wierzę w bogów ciągnął dalej Olve nie patrząc na Sygrydę bo pewnochciałem sam siebie przekonać.Po nowej chwili namysłu znowu zwrócił się do niej z wyrazem twarzy prawie uroczystym:Jak wiesz, zostałem ochrzczony wiele lat temu w Bizancjum.Usiłowa łem żyć według chrześcijańskiej nauki, ale nie zdołałem.Stwierdziłem zatem, że nauka jest niemożliwa.Przed kilku laty Anund rzekł coś, co mnie od tej pory dręczyło.Powiedział, że odszedłem od chrześcijaństwa, bo nie zniósł bym myśli, że jestem grzesznymczłowiekiem, który musi czynić pokutę za swoje winy.Utrzymywał, że jestem pyszałkowaty, więc muszę czuć się lepszy niż inni, dlatego chciałbym zostać świętym.A odszedłem od chrześcijaństwa, bo nie chcę spojrzeć w oczy prawdzie i uznać, że nie nadajęsię do świętości.Rozgniewał mnie wtedy, ale od tej pory często o tym myślałem.Dlaczego właściwie przyjąłeś chrześcijaństwo w Bi zancjum?spytała Sygryda.Czuła się teraz trochę pewniej sza.Kiedy 01afTryggvasson był królem w naszym kraju, siedziałem zjarlem Svenem wUppsali, potem pojechałem na południe z drużyną szwedzką.W Konstantynopolu pozo stałem dwa albo trzy lata, najpierw byłem w straży przybocz nejcesarza, który zwał się Bazyl.Miałem tam nałożnicę.O, w to wierzę!przerwała mu Sygryda.Olve się roześmiał.Prócz innych usług, jakie mi oddawała, nauczyła mnie swojej mowy.Czy ona zrobiła z dębie chrześcijanina?Nie.Ale brat jej matki był księdzem.Pewnego dnia przyszedł do mnie i powiedział, że skoro uwiodłem jego młodą krewniaczkę inakłoniłem ją do grzesznego żyda, to co najmniej winienem ją czym prędzej poślubić.Rzekłem mu tedy, że nie pojmuję, jak może chdeć wydać dziewczynę za poganina.Od słowa do słowa skończyło się na tym, że mnie nawródł.216Jeśli dobrze de znam rzekła Sygryda namowy wuja nałożnicy nie wystarczyłyby d doprzyjęda chrztu.Coś z samej nauki musiało d przypaść do serca.Nie jestem skłonny przyznać się do tego, bo nie czułbym się prawdziwym mężczyzną.Nie licz na potwierdzenie z mojej strony przerwała mu Sygryda.Olve uśmiechnął się, ale bardzo blado.Ochrzdłem się, bo nauka Chrystusa mówi, że ludzie muszą się wzajemnie miłować ibyć dobrzy dla innych.A przedeż takie uczuda nie są godne mężczyzny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •