[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja sobie ich nie zadawałem.- Masz dar.- Nie prosiłem o niego.I jak właściwie mam go wykorzystać? Nabijać kasęwłaścicielom gazet, jak Aadny?- Nie, masz coś robić, żeby ten upodlony kraj podniósł się kiedyś z klęczek.%7łeby tennieszczęsny naród przestał naprzemian to szczerzyć zęby, to merdać ogonem i sikać popodłodze.Po to zostałeś stworzony.A nie żeby układać Niemcom kafelki.Chyba mówiła za głośno, bo młody człowiek za barem przyglądał im się ciekawie, zlekkim uśmieszkiem.- Dobra, skończmy z tym.- Machnęła ręką.- Zdaje się, że zaczynam się zachowywać,jakby to była lekcja wychowawcza.- Albo jakbyś już była w Sejmie - powiedział Kuba.- To jest twoje zadanie?- A nie wierzysz w to?Kuba nie odpowiedział.Podeszła kelnerka z rachunkiem.Wziął portmonetkę ispokojnie zapłacił, dokładając napiwek.Kiedy wychodzili, Barska demonstracyjnie objęła gow pasie, na oczach obsługi i gości.- Widzisz? - powiedziała.- Dziś jesteśmy mężem i żoną.I w dodatku wciąż siękochamy, jakbyśmy wcale nie byli małżeństwem.Właśnie zjedliśmy romantyczny obiadekwe dwoje.- Ciągle tylko kpisz ze mnie.- Przysięgam ci, że nie.Trochę wyobrazni, kochany.Spojrzała na zegarek.- No, jedzmy.Nie wypada, żebym po pięciu latach niewidzenia pojawiła się z tobą ukochanego braciszka w środku nocy i bez uprzedzenia.- Po ilu latach?- Po pięciu, może nawet więcej.Oczywiście, dzwonimy do siebie od czasu do czasu.- Tak, żeby ojciec nie wiedział?- Oczywiście.Wyjeżdżając z parkingu przy zajezdzie, stracili kilka minut, zanim w nieprzerwanych sznurach ciężarówek trafiła się luka, pozwalająca skręcić w lewo.Przez ten czas Kubamilczał, skupiając całą uwagę na szosie.Dopiero kiedy włączyli się już do ruchu, spytał:- Jaki on jest?- Mój brat? - No.- Zwietny.To znaczy, byłby świetny, gdyby nie przećpał życia.Nie mówię tego, bo tomój brat, ale naprawdę nie spotkałam drugiego tak zdolnego faceta.No, może ciebie.-Uśmiechnęła się.- Ale on był bardziej wszechstronny.I kto wie, czy to go właśnie niezgubiło.- Bo?- Nie wiedział, co ma z sobą zrobić.Tata, oczywiście, chciał z niego uczynić następcętronu.Zresztą nikt nie nadawałby się do tego lepiej niż Marek.Kiedy byliśmy dziećmi,musiałam się z nim bawić nie w chowanego, tylko w sądy.Oczywiście, ja byłam zawszeoskarżoną, a on równocześnie oskarżycielem, obrońcą i sędzią.No, czasem pozwalał mi byćstronami.Ale sędzią zawsze musiał być on.- I co? Skazał cię kiedyś na śmierć?- O, wiele razy.Miał to po tacie.Profesor Wojtala do dziś jest zwolennikiem karykapitalnej.- To co się stało, że twój brat nie poszedł w jego ślady?- Kiedy przestał już być dzieckiem, zaczęły mu się nie podobać klasowe koncepcjeprawa.Ojciec to, oczywiście, rozumiał.Dlatego od początku szykował dla niego karieręuniwersytecką.Sam wybrał taką drogę z podobnych powodów.Gdyby nasz ojciec żył wAmeryce albo innym normalnym kraju, byłby na pewno znakomitym karnistą.Ma takieniezachwiane, wrodzone poczucie sprawiedliwości.Wiesz, niebo gwiazdziste nade mną i takdalej.Ale przyszło mu żyć w komunie, więc został historykiem prawa.I też jednym znajlepszych w Europie.- Czy ty przypadkiem nie jesteś zakochana w swoim tatusiu?- Znalazł mi się Freud z Azorów! - prychnęła ze złością.- Mówię ci, że nikt lepiej niżja nie widzi jego wad.Ale co mu się należy, to mu się należy.- Przypuszczam, że twój brat miał inne zdanie?- To prawda.Marek ma wiele talentów.Jest uzdolniony muzycznie, plastycznie,tanecznie.Ale niestety, nasz tata nigdy specjalnie nie cenił zawodów artystycznych.- Może się bał, żeby twój brat nie został pedziem?- Ach, to by mu w ogóle nie przyszło do głowy.Bał się czego innego.Właśniezaczynało się w Polsce po cichu mówić o narkotykach.Czytało się  Dzieci z Dworca ZOO. Zdaje się, że ojciec miał jakiegoś przyjaciela dyplomatę, którego córka zaćpała.Byłprzerażony, że jemu mogłoby się coś takiego przytrafić.- I twój brat właśnie to zrobił?- Właśnie.Za Brodnicą odbili w boczną drogę, wijącą się pośród jezior przez ubogie warmińskiewioski.- Pięknie tu - powiedziała.- Nie dziwię mu się, że tu zamieszkał.- Jesteś pewna, że on zrozumie? - spytał Kuba.- Oczywiście.Ja go zrozumiałam.To znaczy, nigdy nie pogodziłam się z tym, co zsiebie zrobił.Ale nie wyrzekłam się go nawet na chwilę.- A teraz jest już wyleczony?- Kuba, z tego nie można się wyleczyć.Choć podobno teraz nie ćpa, najwyżej czasempopala trawę.Jest z kobietą, która go wspiera i pilnuje.Zobaczysz, też świetna dziewczyna.Jednak było widać wyraznie, że jest zdenerwowana.Mijali Iławę, kiedy zdecydowałasię:- Mimo wszystko zadzwonię.Przynajmniej sprawdzę, czy są w domu.Z początku telefon nie odpowiadał.- Może są na jeziorze albo w lesie.Tam nie wszędzie jest zasięg - wyjaśniła.Za trzecim razem dostała połączenie.- Marek? Zgadnij, kto mówi.Oczywiście, że to ja, braciszku.Gdzie jestem? KołoIławy.Oczywiście, że jestem wariatka, dopiero teraz się dowiedziałeś?.Ja też się bardzocieszę.Aha, wiesz, mam z sobą autostopowicza.Czy to bezpieczne? Nie bój się,całkowicie.To znajomy.To znaczy, syn znajomych.Co, zupa jagodowa? Ekstra!.Ja teżcię całuję, braciszku.See you soon.Trasa się teraz skomplikowała, była coraz gorzej oznakowana.Barska wyjęła mapę ipróbowała bawić się w pilota, mimo to kilka razy mylili się, musieli zawracać i pytać o drogęmiejscowych.Wreszcie nawet najbardziej dziurawy asfalt się skończył.Ostatni odcinekprowadził piaszczystym traktem między zalesionym brzegiem jeziora a polami należącymikiedyś do PGR, teraz puszczonymi w ugór, porośniętymi aż po horyzont wysuszonymzielskiem.Przejechali środkiem osady złożonej z kilku zdewastowanych domków zczerwonej cegły.Przy drodze stali biednie ubrani mężczyzni, pijąc piwo z puszek ispoglądając nieprzyjaznie w stronę wzbijającego kurz samochodu.Zza płotów wyskakiwałykundle, obszczekując auto hałaśliwie.- Fajne przywitanie - powiedział Kuba. Barska nie podjęła żartu.Wyglądała przez okno, jakby tłumiąc zdenerwowanie.- To już tam - powiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •