[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.99 Niestety, nie byÅ‚o nikogo.Ani żywej duszy.Zdumiona, podbiegÅ‚a do drzwi prowadzÄ…cychna korytarz.UchyliÅ‚a je i ostrożnie wytknęłagÅ‚owÄ™.Nikogo.WyszÅ‚a na korytarz i przystanęła, zdezorien­towana, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ wokół.Nagle usÅ‚yszaÅ‚aza sobÄ… ciche klikniÄ™cie.OdwróciÅ‚a siÄ™ i szarp­nęła za klamkÄ™.Drzwi ani drgnęły.Zaklęła cicho, używajÄ…c słów, które zgorszy­Å‚yby papÄ™, ale teraz przecież nikt jej nie sÅ‚yszaÅ‚.Przynajmniej na poczÄ…tku, bo kiedy nadal klnÄ…ccicho, szarpaÅ‚a za klamkÄ™, w korytarzu daÅ‚y siÄ™sÅ‚yszeć czyjeÅ› mocne kroki.Przestraszona, pode­rwaÅ‚a gÅ‚owÄ™.No proszÄ™, wreszcie siÄ™ zjawiÅ‚!- JakieÅ› kÅ‚opoty, panno Adair? - zapytaÅ‚ sirHunter.- Może i tak.Zatrzasnęły siÄ™ drzwi.- Aha.Hunter przyjrzaÅ‚ siÄ™ Kat.- Pozostaje tylko pytanie, panno Katherine,co pani robi po tej stronie drzwi? Powinna panipracować.- Do tej chwili pracowaÅ‚am uczciwie.- Rozumiem, lecz w korytarzu raczej brakÅ›wieżego, orzezwiajÄ…cego powietrza, nie sÄ…dzÄ™wiÄ™c, by wybraÅ‚a siÄ™ pani na przechadzkÄ™.MożechciaÅ‚a pani rozpocząć badania naukowe?- Nie!- A wiÄ™c.100 - A wiÄ™c.UsÅ‚yszaÅ‚am jakichÅ› ludzi, szeptalicoÅ› miÄ™dzy sobÄ….Hunter westchnÄ…Å‚.- Szeptali, powiada pani.No cóż, na pewnonie byÅ‚y to mumie.One nie ożywajÄ… w cudownysposób i nie biegajÄ… po korytarzach.A przedewszystkim nie mogÄ… szeptać.Usta majÄ… takmocno owiniÄ™te bandażami, że nawet gdyby.- Panno Adair, proszÄ™ nie pozwolić mu drwićz siebie - rozlegÅ‚ siÄ™ wesoÅ‚y gÅ‚os Camille, nad­chodzÄ…cej z drugiego koÅ„ca korytarza.- A jeÅ›lichodzi o biegajÄ…ce mumie, to znam kogoÅ›, kto jÄ…udawaÅ‚, sam owinÄ…Å‚ siÄ™ w bandaże.Kat dojrzaÅ‚a lekki rumieniec na twarzy sirHuntera.- Camille - rzuciÅ‚ półgÅ‚osem - dobrze wiesz,że zrobiÅ‚em to dlatego, bo baÅ‚em siÄ™ o twojeżycie.- Przecież wiem, mój drogi.- UÅ›miechnÄ™­Å‚a siÄ™ ciepÅ‚o i lekko Å›cisnęła jego dÅ‚oÅ„.- Pro­szÄ™, bÄ…dz miÅ‚y i wyrozumiaÅ‚y dla panny Adair,dla niej przecież wszystko tutaj jest nowe i nie­znane.- Może dla - Kat? - rzuciÅ‚a półgÅ‚osem Kati zostaÅ‚a obdarowana promiennym uÅ›miechemhrabiny.- Cudownie! O ile ja bÄ™dÄ™ tylko Camille, bezżadnych ,,lady" na poczÄ…tku.Moja droga, niechpani powie, co siÄ™ staÅ‚o?- Panna Kat sÅ‚yszaÅ‚a podobno tajemnicze sze­pty - wyjaÅ›niÅ‚ skwapliwie Hunter.- PostanowiÅ‚a101 przeprowadzić maÅ‚e Å›ledztwo, a drzwi same siÄ™za niÄ… zatrzasnęły.- Same? Przecież oprócz pani nikogo tam niebyÅ‚o.- Nieprawda.ByÅ‚ jeszcze ktoÅ› - oÅ›wiadczyÅ‚astanowczym gÅ‚osem Kat.- Hm.może studenci? Hunterze, widziaÅ‚eÅ›dziÅ› któregoÅ› z nich? - spytaÅ‚a Camille.- Nie.- Ani ja - oÅ›wiadczyÅ‚a Camille.- Jest panipewna, że coÅ› sÅ‚yszaÅ‚a? Może to byÅ‚o echo? Tu sÄ…olbrzymie sale i gÅ‚os siÄ™ niesie.- %7Å‚adne echo - zaprzeczyÅ‚a z uporem Kat.-KtoÅ› tu byÅ‚.SÅ‚yszaÅ‚am szepty.- Mężczyzni czy kobiety? - spytaÅ‚ Hunter.- Nie wiem.- Kiedy wychodziÅ‚am z gabinetu, siedziaÅ‚apani za biurkiem i czytaÅ‚a książkÄ™ - przypom­niaÅ‚a Camille.- Czy te gÅ‚osy dobiegaÅ‚y z koryta­rza, czy z innego miejsca?Kat otworzyÅ‚a usta i natychmiast je zamknęła.Bo i co miaÅ‚a powiedzieć? Wybacz, Camille, alemyszkowaÅ‚am po pani gabinecie i gÅ‚osy dobiega­Å‚y zza drzwi?PotrzÄ…snęła tylko gÅ‚owÄ… i mruknęła:- Nieważne.- Teraz pani siÄ™ dÄ…sa - zauważyÅ‚ Hunter.- A panu, być może, grozi wielkie niebez­pieczeÅ„stwo! - rzuciÅ‚a gniewnym tonem.Hunter uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ tylko i spojrzaÅ‚ naCamille.102 - Z tego wynika, że wszyscy czytali w gaze­tach o tym, co kiedyÅ› dziaÅ‚o siÄ™ w tym muzeum.Kat sposÄ™pniaÅ‚a, jej wzrok przemknÄ…Å‚ po twa­rzach Camille i Huntera.Sprawiali wrażenierozbawionych.Bez wÄ…tpienia uważali, że KatdaÅ‚a siÄ™ ponieść fantazji.- Nieważne - powtórzyÅ‚a.- PrzeczytaÅ‚amsporo z książki profesora Lornette'a.MyÅ›lÄ™, żeniemaÅ‚o siÄ™ nauczyÅ‚am.- W takim razie na dziÅ› wystarczy - uznaÅ‚aCamille.- Zawiez tÄ™ biednÄ… dziewczynÄ™ do domu,Hunterze.JeÅ›li ty i Brian zamknÄ™liÅ›cie budżetnaszej ekspedycji, to znaczy, że przeszliÅ›mysamych siebie w kwestii przygotowaÅ„ do wypra­wy.Kat, czy pani wie, że w sobotÄ™ wypÅ‚ywamy?Hunterze, a jak z pozostaÅ‚ymi ustaleniami?- Emma jedzie z nami.BÄ™dzie opiekować siÄ™dziewczÄ™tami.- MnÄ… nikt nie musi siÄ™ opiekować - zastrzeg­Å‚a siÄ™ Kat.- DziewczÄ™tami? - powtórzyÅ‚a ze zdziwie­niem Camille.- Tak.Lady Margaret ostatecznie zdecydo­waÅ‚a siÄ™ na wyjazd - wyjaÅ›niÅ‚ Hunter.- Natural­nie tylko do hotelu Shephearda.- NaprawdÄ™? - Camille zaÅ›miaÅ‚a siÄ™.- Emmanie bÄ™dzie zachwycona.Ona przecież nie znosipodróży.- Tym razem nawet siÄ™ nie opieraÅ‚a.ZdajesiÄ™, że panna Adair zaskarbiÅ‚a sobie jej wielkÄ…sympatiÄ™.103 - Emma i tak bÄ™dzie narzekaÅ‚a przez caÅ‚Ä…drogÄ™ - zauważyÅ‚a z niepokojem Camille.- Lord Avery poradzi sobie z niÄ…, ma do­Å›wiadczenie z gospodyniami, w ciÄ…gu ostatnichmiesiÄ™cy kilka przewinęło siÄ™ przez jego dom [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •