[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cogorsza, we wszystkim ją wyręczała.Koniec końców była jejsłużącą, opiekunką, przyjaciółką.A po jej śmierci Lydie nieumiała sobie sama poradzić.Proste - podsumował.- Masz rację.- Marie podniosła do góry ręce.- Zastana-wia mnie jedno: co to za wypadek, któremu uległa Lydie, orazdlaczego ich matka zrobiła z tego wielką tajemnicę.- Dziwna historia.Mnie też to intryguje.Jeżeli dziew-czynkę zabrało pogotowie, sprawę z pewnością zgłoszono poli-cji.To obowiązkowa procedura.Gdzieś powinny być jeszczejakieś dokumenty na ten temat.Może pogrzebałabyś w archi-wum?- Poszukam - zgodziła się Marie, która była dziś zdu-miewająco spolegliwa.- A co sądzisz o samej Marie-Anne?- Cóż, nigdy nie byłam w podobnej sytuacji.- zaczęłaostrożnie.- Nie winiłabym jej.Dziewczyna chciała się usamo-dzielnić.To przecież normalne.Zdrowy egoizm jest jak najbar-dziej okej.Nurtuje mnie tylko sprawa tych pożyczonych pie-niędzy i rzekomego długu.- Mnie też nie przekonało jej tłumaczenie - przytaknąłszybko Csar.- W końcu takich pieniędzy nie pożycza się napiękne oczy.Zanim je wręczyła siostrze, musiała się upewnić,na co są jej potrzebne.Nie wierzę, że Marie-Anne była aż taknaiwna.293 - Zastanawiające, że pieniądze zginęły.Nasz mordercado tej pory nie okradał swoich ofiar.- Marie spojrzała w zamy-śleniu na Csara.- Z wyjątkiem rzeczy od pary.- Ale to co innego.Miały dla niego wartość nie material-ną, tylko.- Symboliczną - dokończył z uśmiechem.- Gdyby tak nam jeszcze udało się skojarzyć, co znacząte litery.- Możesz mi wierzyć lub nie, ale cały czas o tym myślę.ERAS to chyba jednak nic nie znaczy.- Csar wzruszył ra-mionami.- Nie poddawaj się, drogi kolego.Może po prostu to, takjak ci już mówiłam, nie jest francuskie słowo.Może litery trze-ba ułożyć w innej kolejności.- W ten sposób możemy siedzieć tutaj do póznej nocy.-Uśmiechnął się do Marie.- Zajmij się lepiej archiwum.Aha, isprawdz, czy nie przyszła już odpowiedz z Interpolu.Ja spró-buję przycisnąć panią Pierelot w sprawie tego długu.- Spojrzałna zegarek.- O cholera, muszę już iść.No to cześć.Widzimy sięjutro rano.Marie posłała mu spojrzenie wyrażające dezaprobatę.Csarzłapał kurtkę i pobiegł do windy.Musi się pospieszyć, jeśli niechce się spóznić na spotkanie z Nadią i jej siostrą Diną.Kobieta, która wyciągnęła do niego rękę, była zjawiskowopiękna.Przypominała młodą Liz Taylor.Czarne lekko falującewłosy opadały jej na ramiona, otaczając małą, trójkątną twarzo regularnych rysach.Wielkie hipnotyzujące oczy o niespoty-kanym ciemnofiołkowym kolorze przysłaniały długie rzęsy.294 Nawet brwi miała takie same jak słynna hollywoodzka super-gwiazda - czarne i wygięte niczym skrzydła jaskółki.Zgrabnynos i karminowe usta dopełniały całości.Kleopatra, najpięk-niejsza kobieta świata.Także figurę miała podobną.Dina byłanieco niższa od Loli i nie tak szczupła jak siostra.Miała za towydatne piersi i biodra, które wspaniale kontrastowały z wąskątalią, co powodowało, że jej sylwetka przypominała kształtemklepsydrę.Przez chwilę Csar nie mógł oderwać od niej wzro-ku, co oczywiście nie uszło uwagi Nadii.Zaraz też pomyślał, żedoskonale rozumie monsieur de Raboutina, który wziął sobieza żonę tę piękną ukraińską dziewczynę.Jednak już po kilkuminutach rozmowy poczuł bijący od niej dziwny chłód, ale niepotrafił go bliżej zdefiniować.Uśmiechała się przecież raz poraz, prezentując nieskazitelnie równe i białe zęby.- Zwietnie, że przyjechałaś - powiedział.- Przy tobie Na-dia odżyła.- Dina uśmiechnęła się nieznacznie i spojrzała nasiostrę.- Ja wiżu, szto on tiebia lubit - szepnęła do ucha Nadii icmoknęła ją w policzek.Nadia zarumieniła się jak pensjonar-ka.- Więc jesteś policjantem? - zwróciła się do Csara.Uśmiech znów przykleił się do jej twarzy.- Zcigasz groznychprzestępców, tak? - Mówiła po francusku z lekkim wschodnimakcentem.- Staram się, Dino - odpowiedział z uśmiechem.- Choćmuszę przyznać ze smutkiem, że nie zawsze mi się to udaje.Czasami to oni depczą mi po piętach.- Da, da.Zabawny jesteś.- A ty, czym się zajmujesz? - zmienił szybko temat.Po-stanowił jak najmniej mówić o swojej pracy.- Podobno robiszjakieś interesy? Bizneswoman ze Wschodu, czy tak?295 - Daj spokój.Nadieżda jak zwykle przesadziła.Ot, takietam.drobne interesiki.- Pokazała znowu rząd białych ząb-ków.- A konkretnie w jakiej branży działasz? - dopytywał siębardziej z grzeczności.- Trochę tu, trochę tam.Ostatnio ropa naftowa i gazziemny.Słowo klucz: koniunktura.Csar omal się nie zakrztusił.- Co ty powiesz? To takie.raczej męskie tematy.- Nu, da, da.Ale jak to u nas mówią, gdzie diabeł niemoże, tam babę pośle.- Dina puściła do niego oko.Csar odniósł naraz wrażenie, że rozmawia z silnym, bu-dzącym respekt mężczyzną, a kobieta, która przed nim siedzi,jest tylko jego fizyczną powłoką.Wzdrygnął się mimowolnie i od razu poczuł wielką chęć napapierosa.- Przeproszę was na chwilę, moje panie.Wyjdę zapalić -powiedział, wstając.Przecisnął się między stolikami ustawio-nymi jeden przy drugim i wyszedł na dwór.Już po chwili poża-łował, że nie zabrał ze sobą kurtki.Wprawdzie wypogodziło sięnieco, jednak w dalszym ciągu było dość chłodno.Najwyżejdziesięć stopni.Drzwi skrzypnęły cicho i obok niego stanęłaDina.Wyciągnęła papierosa w jego stronę.Csar podał jejogień.- Nie wiedziałem, że palisz - usprawiedliwił się.- Nic nie szkodzi.Skąd miałeś o tym wiedzieć? Chociaż.- spojrzała na niego wyzywająco -.jesteś przecież policjantem.Wyszłam pogadać.- Trochę tu zimno - odparł, przestępując z nogi na nogę.- Może porozmawiamy w środku?296 Zaczął ostentacyjnie rozcierać ręce, jakby od godziny stał namrozie.- Sądziłam, że jesteś bardziej rozgarnięty.- Dinauśmiechnęła się drwiąco.Lśniące białe zęby nie pasowały dokogoś, kto jest nałogowym palaczem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl