[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powietrze opuściłojej płuca w pośpiechu, z szoku gdy ona próbowała rozpuścić się w mgiełkę, alepara złapała ją szybko.Była zamknięta w tajemniczych kręgach tak mocnych,jakby były kajdanami.Jej serce uderzyło w dudniący rytm, ale blokowała ból i strach, koncentrując sięna jej uwięzionych kostkach, gdzie biały ogon pary zastygał w cienkie druty zząbkowanymi krawędziami, zakopując się głębiej i głębiej w jej ciało.Jej kostkii stopy wykręcały się, rozciągając tak, że mogły się wysunąć.Popatrzyła w górę, gdy John Paul zaatakował ponownie, przygniatając ją doziemi z siłą ludzkich pociągu.Destiny nie myślała wiele o nim w inny sposóbniż uciążliwości.Ona mogła sobie poradzić z John Paulem, ale jej niewidzialnywróg to już inna sprawa.Mgła żyła z wąsami, trochę jak dżdżownica stworzeniepędziło ku niej, żywe z zębami i kipiące z nienawiści.Znowu próbowała sięrozpuścić, ale rzucone zaklęcie w które została złapana nie mogły być zerwane.Robak ignorowały Johna Paula, spiesząc do niej z drapieżnym apetytem na jejkrew.Jak gdyby jej krwi przyciągała ich do niej.Odpowiedz uderzył ją mocno.Jej splamiona krew po raz kolejny zdradziła ją.Gorzej, one przypomniały jejmikroskopijne stworzenia które ona od czasu do czasu dostrzegała przez chwilęw jej własnej krwi.Oni napawali ją obrzydzeniem.Wysyczała swój opór do jejwrogów, pospiesznie rzucając barierę pomiędzy swoje ciało i wijące się robaki.Niektóre już się przedostały gryząc zaciekle jej ręce i nogi.John Paul przeniósł swoją pięść jak młot na jak twarz.Nim zdążył do niejdotrzeć, został szarpnięty do tyłu, jego ogromne ciało zostało rzucone w Tłumaczenie: franekMpowietrze, jak gdyby ważył nie więcej niż dziecko.Nicolae z ponurym wyrazemtwarzy patrzył na nią."Wyglądasz tak, jakbyś potrzebowała pomocy".Podniósł ją na nogi, ignorującrobaki wijące się wokół niej."Nie pochlebiaj sobie, ważniaku," warknęła, odrywając jedną z istot i rzucając jąw niego.Kopnęła inny, gdy próbowały wejść na jej nogę."Jestem w pełnizdolna aby poradzić sobie z tymi rzeczami"."Hmm, właśnie widzę, powiedział, unosząc jedną brew gdy podniósł ręce wstronę nieba.W jednej chwili ciemne chmury nad głową rozświetliły sięmieszając się z żyłami pioruna."Trochę nie w sosie dziś wieczorem?""Możesz też być był zrzędliwy, gdy te rzeczy zatopią w tobie zęby." Prawdabyła taka, że brzydkie stworzenia przyprawiały ją o mdłości.Drżąc, wyjęłazaciekle dwa kolejne, rzucając je z daleko.Mgła okrążała barierę którąwzniosłą, robaki wybuchły w szale, gdy próbowały dostać się do niej."Toobrzydliwe".Białe robaki gotowały się z mgły, wijąc się wściekle, rozbijając oniewidzialną ścianę, rozrywając ją zębami."Kobiety".Zdawkowo Nicolae podniósł rękę by skierować bicze błyskawic namgłę.Czarny popiół rozerwał wirującą parę i nieprzyjemny zapach przeniknąłpowietrze.Destiny podsunęła nos przed smród.Nicolae ledwie na nią patrzył.Kipiała ze złości, - słusznie, po takim ataku.Onanie wezwała go do siebie.Jego serce wciąż próbuje dojść do siebie.Jej widok,pokrytej małymi punkcikami krwi, sprawiał że czuł mdłości.Czuł że demon wnim ryczał o uwolnienie, walcząc o władzę, potrzebując ją ochronić, muszączniszczyć wszystko, co odważyło się zagrozić jej bezpieczeństwu.Trzymałtwarz dokładnie od niej odwróconą, wiedząc, że jego oczy zdradzą jegowewnętrzną walkę.Ona była jego życiową partnerką, i więcej niż jakakolwiek inna rzecz, jejzdrowie, szczęście i ochrona liczyły się dla niego.Jednak zapewnienie jejszczęścia i ochrony, wydawało się dramatyczne wobec siebie.Destiny skanowane okolicę, szukając swojego wroga."Tchórz" splunęła, podwiatr."Kobieta cię pokonała i się ukrywasz.Nie ma w tobie wielkość.Wymykajsię.Znikaj.Nie jesteś wart czasu, aby polować na ciebie." Machnęła ręką, wgeście obrzydzenia, z ujmą, z czystą pogardą w jej głosie i gestach.Wysłaławiatr nad miasto, w każdą dziurę i każde cmentarz, w każde miejsce, którenieumarły może wybrać na swoje legowisko. Tłumaczenie: franekMNicolae zareagował natychmiast, wyciszając wiatr, uspakajając mgłę, jegobłyszczące spojrzenie uchwyciło jej, pozwalając, aby zobaczyła gwałtownyogień płonący tam.Głębokość jego niezadowolenia."Dosyć! Nie wyzwierz tegowampira.Nie, Destiny".Jej podbródek podniósł się wojowniczo."Jestem myśliwym.To jest to co robię.Znajduję je w dowolny sposób jaki mogę, i je niszczę.Nauczyłeś mnie, tegoNicolae".Krwawiła z niezliczonych ran po ugryzieniach, małych szram i ubytków odbardzo ostrych zębów.Były wreszcie ślady napięcia wokół ust.Jej oczy byłybardziej oskarżające niż złe.Ona przechyliła głowę na bok tak, że jej długie,grube włosy spadły na jedno ramię, gdy studiowała wyraz jego szczęki.Wyglądał zastraszająco.Bezwzględnie.A ona miała rację, myśląc że jest owiele potężniejszy niż kiedykolwiek pokazał jej wcześniej.Drżenie zaczęło sięgdzieś głęboko w jej wnętrzu.Nawet usta wyschły.Bała się go bardziej niżwampira na którego polowała.Nicolae mógł zranić ją tak łatwo.Zniszcz jąniewłaściwym słowem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •