[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej uśmiech.Jej zapach.Przypomniała sobie, jak ojciec podrzuca ją wpowietrze tak, że piszczała i śmiała się i prosząc go o więcej.Pamięć była żywai rozdzierała starannie zbudowany zamki na drzwiach w jej umyśle.Dlaczego tak się dzieje? Odsunęłam to wszystko.Zwróciła się do Nicolae,jednej osoby której uwierzyła.Jak możesz nie utożsamiać się z tym dzieckiem? Miał godne życie z matkądopóki potwór ich nie znalazł.Czy ma znaczenie, że potwór był człowiekiem.Potwór znalazł ich, a dziecko nie może zrobić nic, aby zmienić wyniku. Tłumaczenie: franekMObwinia siebie za coś, nad czym nie miał kontroli.Patrzysz na niego i widziszsiebie.Dopiero kompletny spokój w jego głosie, opanował ją.Było zbyt wiele prawdyw obserwacji Nicolaea."Wszystko będzie w porządku , Sam.Ojca Mulliganbędzie do ciebie zaglądał, a ja często będę przychodzić, aby zobaczyć, jak ciidzie.Proszę porozmawiać z księdzem Mulligan on na ciebie czeka, i powiedzdokładnie co się stało policjantom." Ona nie mogła się powstrzymać, dając mujeden mały impuls, aby pomóc mu przyjąć pomoc księdza.Sam podniósł dzielnie podbródek.Destiny potargała mu włosy."Wrócę, Sam,obiecuję.Dziś wieczorem, są pewne rzeczy które muszę zrobić.Chcę, żebyś sięprzespał po rozmowie z policją." Chciała cofnąć czas i uratować Sama przedlatami walki o swoje życie i zdrowie psychiczne w świecie, który potwórwywrócił do góry nogami."Wrócę szepnęła ponownie."Będę dbać o niego" Ojciec Mulligan zapewnił ją."Nie ma co się martwić, mojadroga.Destiny skinęła głową, zagryzając wargi, gdy odwróciła się.Czuła żeSam patrzy na nią, gdy odchodziła, więc uśmiechnęła się do niego przez ramię ipodniosła rękę.Czuła, że jej umysł stroi się do Nicolae jak się wydawało, cokilka minut.Jej potrzeba by wiedzieć, że żyje i ma się dobrze była kolejnymkłopotem dla niej.Ona bardzo ceniła swoją niezależność, i to jej nie pasowało,że musiała stale do niego sięgać.Ona zdecydowała się iść w dół ulicy, potrzebując normalności życia ludzkiego.Czas poświęcony na spacer pomoże jej zebrać myśli.Ona obiecała Veldzie iInez i Helen że Pomoże John Paulowi.Musiała zbadać tę sprawę.Trudno byłojej przestać myśli o Samie.Ona naprawdę nie myślała, że były ludzkie potworyna świecie.Była tak całkowicie skoncentrowana na wampirach, że nie brała podrozważenie innych rodzajów zagrożeń.Zamyślona, ledwo zarejestrowała zmianę wiatru, gdy zmienił kierunek, wiejącz dala od niej, unosząc brud z ulicy.Latarnia uliczna zamrugała, załamując się inagle stając w deszczu iskier.Uniosła czujnie głowę, rozglądając się ostrożnie.John Paul właśnie wchodził do baru, jego głowa była pochylona a jego nogiszurały wzdłuż chodnika, postawy jego ciała zdradza jego przygnębienia.Dalejw dole ulicy, druga latarnia została zniszczona, jakby uderzona przez skalę,szkło opadła na ziemię.John Paul zawahał się gdy poszedł by otworzyć drzwi baru, patrząc na latarnię zmałą dezaprobatą.Spojrzał w dół ulicy na drugą latarnię rozbitą na rogu obokDestiny.John Paul pozwolił zamknąć się drzwiom, gdy sunął wzdłuż ulicy w Tłumaczenie: franekMkierunku Destiny.Nie patrzył na nią, ale na rozbite szkło.Wydawało się żezwracał uwagę na duże kawałki lampy.Destiny obserwowała go, sposób w jaki zdawał się zwracać uwagę nabłyszczące kawałki.Jego wyraz twarzy był pusty, a jego oczy lekko szkliste.Stał na szkle, jego wielkie ramiona drżały, jego pierś falowała z każdymoddechem, jak gdyby biegł w wyścigu.Jego wielkie ręce otwarły się i zamykaływ mocne pięści.Przeszukiwała niebo.Niebo było ciemne jak szare obracające się smugi, dzikiemnożąc się i rosnąc, bardziej złowieszcze chmury.Małe tumany pyłu wirowałyna ulicy, rozpraszając ryk przejeżdżających samochodów.Obłok mgłyzaczynały przenikać ulicę, unosząc stopy nad ziemią.Najpierw serpentyny,tylko ogony pary, która zagęszczała się szybko w mętną zupę.John Paul nadal patrzył w dół na szkło, jego wzrok zwęził się gdy studiowałostre fragmenty rozrzucone na chodniku tak, jakby niektóre posiadały głębokąfascynację dla niego.Destiny przesunęła się bliżej, podczas skanowaniatrzymała ostrożny wzrok na ogromnym mężczyznie.Coś było nie tak, ale niemogła wykryć przypływu mocy.Burza nadeszła trochę zbyt szybko, aby byłatworem normalnej pogody.Nie było żadnego ruchu w ruch obrotowym,ciemnych chmur.Koc gwiazd zniknął pod burzą.Czarne chmury przeszły przezksiężyc, aby całkowicie go zakrywając, koronkowy czarny szal owinął kulę wcienkiej mroczne frędzle."John Paul," powiedziała cicho Destiny.Nie chciała go narażonych na atak naulicy.Stanowił zbyt duży cel.John Paul odwrócił się, cichy i śmiertelny, niemożliwie szybki jak na człowiekajego rozmiarów.Jej szokujące zdumienie trzymało ją nieruchomo przez kilkasekund, które wykorzystał do ataku na nią.To było jak uderzenie szarżującegonosorożca, jego ciało uderzyło w nią z niesamowitą siłą, powalając ją na ziemię.Gdy uderzyła o chodnik, powietrze uciekło z jej płuc.Część jej chciała sięśmiać, gdy jego ciało wylądowało na niej, przygniatając jej ciało do chodnika.Destiny walczyła z wampirami, istotami o ogromnej mocy i sile.To śmieszne,aby myśleć że człowiekowi udało się zbić ją z nóg.Mgła wirowała mocno nadich dwojgiem, jak gdyby nagle dano jej życie.Para strumieniem przepływaładookoła nich i wokół nich jak liany.John Paul siedział na jej brzuchu, jego gigantyczne ręce oplatały jej szyję, jegotwarzy była ponurą maską gdy zaczął ją dusić.Jego palce zakopywały się w jejtchawicy, odcinając jej powietrze, krusząc jej gardło. Tłumaczenie: franekMDestiny uderzyła go mocno, płaską dłonią, starannie zajmując pozycję wysokona jego ramionach, żeby nie ranić go nawet, gdy jej ogromna siła posłała go dotyłu." Złaz niedołęgo! Rany! Ważysz tonę." Skoczyła na nogi, lądując lekko, zuniesionymi rękoma, jej oczy błyszczały ostrzeżeniem."Odsuń się, John Paul.Czy ty w ogóle wiesz co robisz?"John Paul wylądował na plecach.Siedział na chodniku, oszołomiony, kręcącgłową, aby ją rozjaśnić.Destiny przyglądała mu się uważnie, mającświadomość, że nie był przy zdrowych zmysłach.Ona mogła tylko odczytywaćpotrzebę przemoc w nim, przemocy wobec niej.Nie była pewna, czy byłapierwotnym zamierzeniem, ale wydawał się marionetką wykonującą czyjejśpolecenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl