[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Moje usta to równoważą.Czy moglibyśmysię teraz kochać?Pochyliła się, więc ściągnął z niej sweter i nachylił się, żeby otworzyć zameczek sznurka pereł. Zostaw je.Położyła się na wznak na łóżku, mocno ściskając opalone nogi, z głową na prześcieradle i perłami odcinającymi siębielą od łagodnej ciemnej linii jej piersi.Zamknęła oczy, ramiona wyciągnęła wzdłuż ciała.Była zupełnie nowądziewczyną, zauważył, że nawet usta miała inne.Oddychała bardzo ostrożnie i szeptała:  Rób wszystko od początku.Od samego początku. Czy to jest właśnie początek? Właśnie to.I spiesz się, spiesz.Przez całą noc leżała do niego przytulona, z głową na jego piersi, którą głaskała czule i delikatnie, a potem podciągnęłasię w górę.położyła usta na jego ustach, objęła go ramionami i powiedziała:  Jesteś taki cudny i lojalny, kiedy śpisz inie budzisz się, i wcale się nie budzisz.Myślałam, że już nigdy tego nie uczynisz, i byłam szczęśliwa.Jesteś takilojalny.Czy myślisz, że to był sen? Nie budz się.Zaraz też zasnę, bo jak nie, to znowu stanę się dzikuską.Albo będęczuwała i czuwała nad tobą.Zpij i czuj, że jestem przy tobie.Proszę cię, zaśnij.Kiedy z rana obudził się.piękne jej ciało tuliło się do niego, zobaczył jej ramię koloru wypolerowanego orzecha i jejkark.i jej głowę pokrytą gładkimi, króciutko obciętymi włosami, przypominającą małe zwierzątko, więc zsunął sięniżej, obrócił ku niej i pocałował jej przysłonięte grzywką czoło, jej oczy, a na koniec, bardzo delikatnie, jej usta. Jeszcze śpię. " Też spałem. Wiem.Jakie to dziwne.Przez całą noc było cudownie, bo dziwnie. Wcale nie dziwnie. Jak chcesz.Och, jak my do siebie pasujemy.Czy moglibyśmy jeszcze trochę pospać? Masz wielką ochotę? Tak, ale tylko razem z tobą. Będę próbował. Czy już śpisz? Nie. Postaraj się. Staram się. Zamknij oczy.Nie zaśniesz, jeżeli nie zamkniesz oczu. Z rana mam zawsze ochotę na ciebie patrzeć, bo jesteś wtedy taka nowa i niezwykła. Czy dobrze sobie to wszystko wymyśliłam? Nie mów tyle. To jedyny sposób na zwolnienie upływu czasu.Udało mi się to.Czy zauważyłeś? Oczywiście, że zauważyłeś.Czyzauważyłeś teraz i teraz, i teraz, że serca nasze biją w tym samym rytmie i że to jest właśnie to i że tylko to się liczy i że ja to wiem, ale że my tego wcale nie liczymy, bo jest nam tak cudownie i tak dobrze, tak dobrze i takwspaniale.Wróciła do dużego pokoju, podeszła do lustra, usiadła i przyglądając się sobie krytycznie, zaczęła szczotkować włosy. Zjedzmy śniadanie w łóżku  zaproponowała. Z szampanem, jeżeli to nie za wielki grzech.Z dobrychwytrawnych mają tu Lansona i Perrier-Joueta.Czy mogę zadzwonić na kelnera? Tak  zgodził się i poszedł pod prysznic.Zanim jeszcze puścił silny strumień, usłyszał, jak mówiła do słuchawki.Kiedy powrócił do sypialni, siedziała bardzo uroczyście, oparta o dwie poduszki.Pozostałe dobrze wyklepała ipołożyła jedna na drugiej u wezgłowia łóżka. Czy ładnie mi z wilgotnymi włosami? Są prawie suche.Przecież wytarłaś je ręcznikiem. Mogłabym je jeszcze trochę skrócić na czole.Potrafię to sama.A może ty byś to zrobił? Wolę, jak ci zasłaniają oczy. Może odrosną.Kto wie? Może znudzi się nam ta klasyczna fryzura.Dzisiaj pozostaniemy na plaży aż do popołudnia.Pójdziemy na sam koniec i jak wszyscy odejdą na obiad, rozbierzemysię do naga.a jak zrobimy się głodni, to pojedziemy do St.Jean do Baru Basque.Ale najpierw musisz zrobić tak.żebyśmy poszli na plażę, bo to jest szalenie ważne. Dobrze.David przysunął krzesło, położył dłoń na jej dłoni, a wtedy ona spojrzała na niego i powiedziała:  Dwa dni temuwszystko rozumiałam, a potem ten absynt pomieszał mi w głowie. Wiem.To nie twoja wina. Ale dotknęłam cię tym gadaniem o wycinkach. Nie  odparł. Próbowałaś, ale ci się nie udało. Tak mi przykro, Davidzie.Proszę cię, wierz mi. Każdy człowiek ma jakieś kaprysy, które coś tam dla niego znaczą.To nie twoja wina.powtarzam. Nie  dziewczyna potrząsnęła głową. No już dobrze.Nie płacz.Nie trzeba. Nigdy nie płaczę, ale teraz nie mogę się powstrzymać. Wiem.Jesteś piękna, kiedy płaczesz. Nie.nie mów tego.Dotychczas ani razu przy tobie nie płakałam, prawda? Nigdy. Czy będziesz się czuł pokrzywdzony, jeżeli pozostaniemy tu jeszcze dwa dni.Ze względu na plażę? Do tej pory niemożna było pływać i byłoby strasznie głupio, gdybyśmy tu ani razu nie weszli do wody.Dokąd stąd pojedziemy?No tak, jeszcześmy tego nie postanowili.Może zrobimy to wieczorem albo jutro rano.Dokąd miałbyś ochotę? Obojętne.Gdziekolwiek. No to tam właśnie pojedziemy.  Ale czy nic zagubimy się? Lubię być sam na sam z tobą.Przepięknie zapakuję nasze rzeczy. Dużo do roboty nie ma.Tylko wrzucić przybory toaletowe do torby i zamknąć dwie walizki. Jeżeli chcesz, możemy wyjechać jutro rano.Wierz mi, nie mam zamiaru nic złego zrobić ani ci szkodzić.Kelnerzapukał do drzwi. Zabrakło Perrier-Joueta, Madame, więc przyniosłem Lansona.Katarzyna przestała płakać, a David z ręką wciąż na jej dłoni odpowie-dział:  Wiem.Rozdział szóstyPrzedpołudnie spędzili w Prado.a teraz siedzieli w winiarni, na parterze starego domu o grubych kamiennych murach.Było tam chłodno.Dokoła ścian stały beczki z winem.Stoły też były stare, o masywnych blatach, krzesłapodniszczone, zródłem światła otwarte drzwi.Kelner przyniósł im dwa kieliszki manzanilli z winnic nizinnej okolicyKadyksu, zwanej Marismas, i cieniutkie plasterki jamón serrano, czyli twardej, wędzonej szynki ze świń karmionychżołędziami i jaskrawoczerwoną, ostrą salchichón.I jeszcze ostrzejszą i prawie czarną kiełbasę z Vich a takżeanchoviesy i oliwki z czosnkiem.Zjedli wszystko i wypili jeszcze po jednym kieliszku manza-nilli, wina lekkiego,pachnącego świeżymi orzechami.Katarzyna miała przed sobą na stole podręcznik hiszpańsko-angielski w zielonej okładce, zaś David kilka porannychgazet.Dzień był upalny, lecz w starym budynku panował miły chłód.Kelner zapytał:  Czy państwo macie ochotę nagazpacho  Był stary.Bez pytania dolał im wina do kieliszków. Czy sądzi pan, że to będzie senoricie smakowało? Niech ją pan wypróbuje  odparł kelner, zupełnie jak gdyby mówił o klaczy.Na powierzchni zupy nalanej do sporej miski pływały kostki lodu, płatki świeżego ogórka i pomidora, grzanki zczosnkiem i kawałki zielonej i czerwonej papryki, sam płyn był pieprzny i lekko zaprawiony oliwą z octem. Zupa sałatkowa  zauważyła Katarzyna. Pyszna. Es gazpacho  odparł kelner.Pili teraz wino o nazwie Yaldepenas z dużego dzbanka.Zaczęło działać szybko, bo po manzanilli tylko przez chwilęrozwodnionej zimną zupą, jednak zaraz nabrało pewności siebie, mocno ich atakowało. Co to za wino?  spytała Katarzyna. Afrykańskie  odparł David. Mówi się.że Afryka zaczyna się tuż po drugiej stronie Pirenejów  powiedziała Katarzyna. Kiedy usłyszałam topo raz pierwszy, zrobiło na mnie kolosalne wrażenie. Jeszcze jedna z tych zdawkowych opinii.Sprawa jest bardziej skomplikowana.Pij je po prostu i nie zastanawiaj sięnad nim. Jak mogę wiedzieć, gdzie zaczyna się Afryka, skoro nigdy tam nie byłam? Ludzie wymyślają sobie różne rzeczy. Naturalnie.Ale nietrudno się zorientować, co jest prawdą. Kraj Basków z pewnością nie jest podobny do Afryki czy do czegokolwiek, co mi o Afryce opowiadano. Ani Asturia.ani Galicja, ale w miarę, jak oddalasz się od wybrzeża, zaczynasz coraz bardziej czuć Afrykę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •