[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lista chirurgów była długa i nie nasuwała żadnych podejrzeń.Dzielnica, w którejzginęła Katarzyna Raiss, liczyła kilkadziesiąt tysięcy ludzi i szybkie sprawdzeniewszystkich nie wchodziło w grę.Prokurator siedział przy swoim odrapanymbiurku i wodził długopisem po kartce papieru.Miał nadzieję, że policjanci, z któ-rymi współpracował, wpadną w końcu na coś, co pozwoli nadać śledztwu właściwy kierunek.Od kilkunastu godzin szukali podejrzanego wśród lekarzy.Zaznaczali miejsca pracy i odnosili to do dzielnicy oznaczonej na mapieczerwonym flamastrem.Mann poprawił pod pachą berettę i założył marynarkę.Pocałym dniu pracy miał ochotę spędzić wieczór w towarzystwie kogoś miłego.Zrezygnował z treningu i wykręcił numer telefonu Beaty Alond.- Dobry wieczór - zaczął lekko stremowany.- Robert Mann.- O, jak to miło - zawołała z przekonaniem córka  Bonasery.- Właśnie sięzastanawiałam, co zrobić z dzisiejszym wieczorem.- Myślę, że taka dziewczyna nie musi się o to martwić - odpowiedział z ulgąprokurator.- Chcę pani zaproponować kolację w chińskiej restauracji.We dwoje.- A będzie pan grzeczny? - wyraznie się z nim droczyła.Na ten wieczór miałajuż plany, ale teraz postanowiła je zmienić.Poza tym podniecała ją ta sytuacja.Prokurator miał w sobie ten rodzaj brzydoty, który zachęcał do zadawania cierpień.Była ciekawa, w jaki sposóbmężczyzna zareaguje, kiedy dowie się w końcu, że pokochał córkę  Bonasery.Zpremedytacją westchnęła do słuchawki.- Przyjadę po panią.- Mann z trudem nad sobą panował.Po telefonie zerwał się z krzesła i bez rozgrzewki zrobił pięćdziesiąt pompek.Musiał się zmęczyć, żeby nie oszaleć.Nigdy wcześniej nie umawiał się z tak pięk-nymi kobietami.Nawet nie próbował.Pozostawały mu przeważnie te szare iniewidoczne.Otworzył drzwi szafy i przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze.Mimo że był do siebie przyzwyczajony, pokiwał z rezygnacją głową.Pocieszał się,że był podobny do Woodyego Allena i trafił na dziewczynę, która gustowała wtakich właśnie jak on brzydalach.Jedzenie w chińskiej restauracji przypominało drażnienie witką pawia.Pozasmakiem i zapachem w powietrzu unosiła się aura zaledwie uchwytnej tajemnicy.To sprawiło, że prokurator rozluznił się i poddał atmosferze oczekiwania.BeataAlond wyglądała tak pociągająco, że nie potrafił ukryć swego zmieszania.Jejprzezroczysta bluzka i dekolt mimo woli skupiały jego uwagę.Nie wiedział, jak toukryć, i próbował żartować.Doskonale zapamiętał zgrabne pośladki, któredziewczyna aż czterokrotnie pozwoliła mu obejrzeć, udając się do toalety.Prowadziła grę, która ją także wciągała.Wyczuwała, że prokurator od dawna niemiał żadnej kobiety.Złapała się na tym, że z premedytacją chce go do siebie przy-wiązać.Chciała, żeby zaczął ją błagać o miłość.Kelnerka podała zieloną herbatę ijabłko w karmelu.- Jesteś piękna - wydusił z siebie Mann.Mniej więcej w połowie spotkania przeszli na  ty.- To zasługa światła - odpowiedziała, udając zaskoczenie.- Jesteś tak piękna, że za chwilę zwariuję - powtórzył z drżeniem w głosie.Przychodziło mu to z wielkim trudem.- Pora na nas.Rano mam spotkanie - zakończyła z niewinnie podniesionymibrwiami.Jej piersi w namiastce stanika zafalowały.Mann spochmurniał.Kiedy odwiózł ją do domu, a ona pożegnała go krótkim pocałunkiem, jęknął:- Chyba mnie tutaj nie zostawisz.- Dobranoc - usłyszał i po chwili zobaczył, jak biegnie w stronę klatkischodowej.Nie przypuszczał nawet, że ich spotkanie w restauracji zostało zarejestrowane nataśmie przez dwoje młodych ludzi siedzących dwa stoliki dalej.Nie miał pojęcia,że w pudełku zapałek kryła się miniaturowa kamera cyfrowa, a w klapie żakietuBeaty tkwił schowany mikrofon.Zdziwiłby się jeszcze bardziej, gdyby wiedział,że od początku do końca byli pilnowani przez ludzi  Bonasery.Czarna limuzynaodjechała dopiero wtedy, gdy zapaliło się światło w pokoju dziewczyny.Mannleżał przez piętnaście minut na samochodowym fotelu i zastanawiał się, copowinien zrobić.Myślał o spędzeniu tej nocy z nią.Wyobrażał sobie, co byzrobiła, gdyby nagle zapukał do jej drzwi.W końcu zrezygnował i powoli od-jechał.Jego wóz sunął po ulicach tak majestatycznie, jakby wiózł przyszłychteściów.Przez pierwszą godzinę nie mógł zasnąć.Przekręcał się z boku na bok, zapalałlampkę, włączał telewizor, ale sen nie przychodził.Wreszcie położył się napodłodze i zaczął wyciskać osiemdziesięciokilogramową sztangę.Miał wrażenie,że jego hormony rozgrzały się do białości.Nagle stał się spragnionym seksusamcem.Nic nie mógł na to poradzić.Sztanga opadła na podłogę, a on usiłowałzłapać oddech.Zmęczenie wprawdzie łagodziło napięcie, ale nie dawałopsychicznego komfortu.Około trzeciej nad ranem zachciało mu się w końcu spać. Nareszcie odpocznę - pomyślał.I wtedy na górze rozległ się tupot butów.Twardepodeszwy bębniły o sufit w rytmie stepowania.Kiedy wydawało się, że jest powszystkim, stukanie butów rozlegało się na nowo.Nieregularne, głośne igwałtowne.Prokurator wytrzymał do czwartej.Wreszcie wstał i w piżamiewybiegł na klatkę schodową.Mężczyzna w skórzanych półbutach udał zdziwieniei oburzenie.Mann zagroził, że zaskarży go i osobiście zadba o wymierzenie kary [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •