[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Scuto minął oboje, poświęciwszy im zaledwie przelotne spojrzenie.Wskoczył do kabiny maszynisty na tyłach Dumy i niemal natychmiast wypadł na zewnątrz osmalony żądłem, które liznęło go po ramieniu.Obrońca lokomotywy zwalił się na niego, ale jego kord ześlizgnął się po dziwacznym pancerzu Scuta.Cierniec za to chwycił go i mocno objął i kilka hakowatych kolców wbiło się w jego ciało, inne zaś podrapały zbroję.Che stwierdziła, że musi walczyć z chęcią powstrzymania całej akcji – nie z powodu strachu przed Imperium, ale z obawy o życie Tisamona i jego córki.Chociaż absolutnie nie miało to związku z brakiem zaufania do ich umiejętności czy zręczności.Zmusiła się jednak w końcu do skoku naprzód -jej kord znalazł sobie miejsce w grzbiecie osowca walczącego ze Scutem.Poczuła, jak zgrzyta o jego kolczugę, a potem grzęźnie w ciele.Przeszył ją dreszcz.Była to pierwsza rozlana przez nią krew.Straszne uczucie, a wiedziała, że to dopieropoczątek.Nie miała jednak czasu na oswojenie się z tą świadomością.Scuto odrzucił ciało wroga do tyłu, wskoczył do kabiny i wyciągnął do Che pełną kolców rękę.Znalazłszy się wewnątrz, oboje spojrzeli zdumieni na mechanizm.Żadne z nich nigdy czegoś podobnego nie widziało.Panel centralny wykonano z matowego szkła, a za nim umieszczono spiralne kolumny, które iskrzyły się, drgały i płonęły blaskiem.Po bokach znajdowały się tarcze z cyframi i dźwignie, łańcuchowe przekładnie i przełączniki, a przeznaczenie tego wszystkiego było dla Che mocno tajemnicze.Spojrzawszy na Scuta, stwierdziła, że i jemu niewiele mówi to oprzyrządowanie.–Chciałabym, żeby był tu teraz z nami Totho – stwierdziła ponuro.– Gdy zaczynałam zajęcia z mechaniki, tego rodzaju silniki istniały jedynie w teorii.Znam tylko… podstawy.–Dobra – warknął Scuto.Walnął w szkło kolbą kuszy, ale ledwie drgnęło.– Znak założyciela! – splunął.– To musi być grube na trzydzieści centymetrów.Nawet granatem tego nie rozwalisz.Możesz mi powiedzieć, jak przeciążyć to draństwo?Che nie po raz pierwszy znalazła się w sytuacji, w której uznano ją za znawcę, podczas gdy ona miała tak naprawdę niewielkie pojęcie o istocie problemu.–Spróbujmy – powiedziała.– Po prostu spróbujmy.Scuto zaryzykował spojrzenie na zewnątrz.–Ale racz się pospieszyć – poradził.Klin osowców się rozpadł.Balkus ładował nowy magazynek do gwoździownicy, żeby poczęstować wrogów.Stenwold rozglądał się dookoła i wodził wzrokiem po trupach.Widział osy, które – zaatakowane ze wszystkich stron – padały jedna na drugą.Nieco dalej leżał jeden z żukowców Scuta z osmaloną twarzą, a za nim martwy mucha, patrzący otwartymi oczami w niebo.W następnej chwili wszyscy spojrzeli w górę, gdyż wokół nich zaczęły godzić w ziemię ładunki żądeł.W dół spływała kolejna fala napastników o ognistych dłoniach i z gotowymi do uderzenia włóczniami.Balkus powitał ich serią bolców, które pozbawiały napastników równowagi i strącały na ziemię.–Kryć się! – ryknął Stenwold, gdy jeden z mrówców runął martwy, usiłującprzeładować kuszę.Sperra już kucnęła w cieniu mniejszej lokomotywy, wściekle kręcąckołowrotem swojej kuszy.Usłyszawszy trzepot w górze, Stenwold rzucił się pod niepewną osłonę kopca ziemi.Gdy ośmielił się spojrzeć w niebo, stwierdził, że całe stało się polem bitwy.Pluton osowców wirował zwarty w zaciekłym boju z ludźmi Achaeosa.W samym środku kotłowaniny śmigałważka, który jako lepszy latacz od wielu odwracał się właśnie w locie, żeby puścić strzałę w plecy niespodziewającego się takiego manewru osowca.Modliszowiec chwycił wroga za pas, załatwił dwoma szybkimi ruchami szponu i puścił bezwładne już ciało na ziemię.Potem dostał w bok ładunkiem żądła i sam runął w ślad za swoją ofiarą.Spadł na ziemię żywy, ale osa zanurkował tuż za nim i rozpłatał go pałaszem, zanim oszołomiony upadkiem modliszka zdołał się pozbierać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •