[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skinęła głową.— Spróbuję.Przystawił drugie krzesło i usiedli oboje przed ekranem komputera.Zmusiła się, by skoncentrować uwagę na zdjęciu.Widoczna na nim kobieta o kręconych włosach, rozrzuconych jak spiralki na poduszce, miała usta zaklejone srebrną taśmą, ale jej oczy były szeroko otwarte i przytomne, a ich siatkówki lśniły czerwono w świetle lampy błyskowej.Fotografia przedstawiała ją od pasa w górę.Była naga i przywiązana do łóżka.— Rozpoznaje ją pani? — zapytał Moore.— Nie.— Czy coś na tym zdjęciu wydaje się pani znajome? Pokój, umeblowanie?— Nie, ale.— Tak?— Andrew Capra zachowywał się podobnie — wyszeptała.— Robił mi zdjęcia, kiedy byłam przywiązana do łóżka.- Przełknęła z trudem ślinę, czując takie upokorzenie, jakby Moore oglądał na monitorze jej nagie ciało.Mimo woli skrzyżowała ręce na piersiach, wstydliwie je zasłaniając.— Ten plik przesłano o dziewiętnastej pięćdziesiąt pięć.Rozpoznaje pani kryptonim nadawcy?— Nie.— Skupiła znów uwagę na twarzy kobiety z szerokorozwartymi źrenicami.— Ona jest przytomna.Wie, co się stanie.On tego właśnie oczekuje.Chce, żeby była przytomna, żeby czuła ból.W przeciwnym razie nie sprawi mu to przyjemności.— Miała na myśli Andrew Caprę, ale używała czasu teraźniejszego, jakby Capra wciąż żył.— Skąd on miał adres pani poczty elektronicznej?— Nie wiem nawet, kim on jest.— Wysłał to do pani, Catherine.Wie, co zdarzyło się w Sayannah.Ma pani jakieś podejrzenia, kto mógł to zrobić?Tylko jedna osoba, pomyślała.Andrew Capra.Ale on nie żyje.W tym momencie zadzwoniłtelefon komórkowy Moore’a i Catherine podskoczyła jak oparzona.— Chryste! — szepnęła, opadając na krzesło z bijącym sercem.Moore powiedział do aparatu:— Tak, jestem tu z nią.— Słuchał przez chwilę i nagle spojrzał na Catherine tak dziwnie, że poczuła niepokój.— O co chodzi? — zapytała.— Dzwoni detektyw Rizzoli.Ustaliła, skąd nadeszła ta wiadomość.— Kto ją wysłał?— Pani.Miała wrażenie, jakby dostała w twarz.Pokręciła tylko głową, zbyt zaszokowana, by odpowiedzieć.— Nadano ją dziś wieczorem z pani konta pocztowego America Online — wyjaśnił Moore.— Mam dwa osobne konta.Jedno prywatne.— A drugie?— Służbowe, z którego korzystają.— Urwała w pół zdania.— On użył komputera w moim biurze!Moore podniósł telefon do ucha.— Słyszałaś, Rizzoli? — Zamilkł na chwilę, po czym dodał: — Zaraz tam będziemy.Detektyw Rizzoli czekała na nich tuż obok gabinetu Catherine.W korytarzu zebrała się już spora grupka: ochroniarz budynku, dwóch oficerów policji i kilku mężczyzn w cywilnych ubraniach.Detektywi, domyśliła się Catherine.— Przeszukaliśmy biuro — oznajmiła Rizzoli.—Już dawno się ulotnił.— A więc był tutaj? — spytał Moore.— Oba komputery są włączone.Kryptonim nadawcy Sprytny Doktorek jest ciągle na ekranie.— Jak on się tu dostał?— Na drzwiach nie ma śladów włamania.Pomieszczenia biurowe sprzątają wynajęci ludzie, którzy dysponują własnymi kluczami.Podobnie jak pracownicy biura.— Mamy tu fakturzystkę, recepcjonistkę i dwóch asystentów — wyjaśniła Catherine.— Poza tym jest pani i doktor Falco.— Zgadza się.— Cóż, to znaczy, że jest sześć kluczy, które, w dodatku, ktoś mógł zgubić lub pożyczyć —stwierdziła opryskliwie Rizzoli.Catherine nie darzyła tej kobiety sympatią i zastana wiała się, czy ona odwzajemnia to uczucie.Rizzoli wskazała ręką na gabinet.— Wejdźmy do środka, doktor Cordell, i zobaczmy, czy coś nie zginęło.Proszę tylko niczego nie dotykać, dobrze? Ani drzwi, ani komputerów.Musimy zdjąć odciski palców.Catherine spojrzała na Moore’a, który położył jej uspokajająco rękę na ramieniu.Weszli razem do biura.Rzuciła tylko okiem na poczekalnię dla pacjentów i przeszła do recepcji, gdzie pracowałpersonel biurowy.Komputer używany do fakturowania był włączony.Intruz wyjął jednak dyskietkę ze stacji dysków.Moore nacisnął piórem myszkę, aby wyłączyć wygaszacz ekranu i na monitorze pojawiło się okno poczty elektronicznej American Online.W rubryce „wybrane imię” figurował nadal kryptonim Sprytny Doktorek.— Czy coś tu się zmieniło? — zapytała Rizzoli.Catherine pokręciła głową.— W porządku.Chodźmy do pani gabinetu.Serce zaczęło jej bić mocniej, gdy szła korytarzem, mijając dwie izby przyjęć.Wszedłszy do gabinetu, spojrzała natychmiast na sufit i cofnęła się przerażona, wpadając niemal na Moore’a.Chwycił ją w ramiona i przytrzymał.— Tu go właśnie znaleźliśmy — oznajmiła Rizzoli, wskazując na zwisający z lampy stetoskop.— Zakładam, że pani go tu nie zostawiła.Catherine znów pokręciła głową i powiedziała zdławionym głosem:— Ten człowiek już tu wcześniej był.Rizzoli przeszyła ją wzrokiem.— Kiedy?— W ciągu ostatnich kilku dni.Ginęły mi różne rzeczy.Albo znajdowałam je w innym miejscu.— Jakie rzeczy?— Stetoskop, fartuch.— Proszę się dobrze rozejrzeć.Czy coś tu się jeszcze zmieniło?Catherine rzuciła okiem na półki, biurko, szafkę z kartotekami.To była jej prywatna przestrzeń, którą sama zorganizowała.Wiedziała dokładnie, gdzie co się powinno znajdować.— Komputer jest włączony — oznajmiła.— Zawsze go wyłączam, gdy wychodzę.Rizzoli kliknęła myszką i na ekranie pojawiło się okno American Online z używanym przez Catherine kryptonimem CCORD.— W ten sposób zdobył adres pani poczty — stwierdziła Rizzoli.— Wystarczyło, że włączyłkomputer.Catherine patrzyła na klawiaturę.Stukałeś w te klawisze.Siedziałeś na moim krześle.Głos Moore’a wyrwał ją nagle z zamyślenia.— Czy czegoś brakuje? — spytał.— Jakiegoś osobistego drobiazgu?— Dlaczego miałby coś takiego zabierać?—- To w jego stylu.A więc spotkało to już inne kobiety, pomyślała.Inne ofiary.- Może chodzić o rzecz, którą nosi pani przy sobie — ^sugerował Moore.— Coś, czego tylko pani używa.Biżuterię, grzebień, breloczek.— O Boże! — Sięgnęła natychmiast do górnej szuflady biurka.— Hej! — ostrzegła Rizzoli.— Powiedziałam, żeby niczego nie dotykać!Ale Catherine przetrząsała już szufladę, szukając czegoś gorączkowo wśród piór i ołówków.— Nie ma go tutaj.— Czego?— Trzymam w biurku zapasowy breloczek.— Z kluczami?— Tak.Od samochodu, od szpitalnej szafki.—Przerwała, czując, jak zasycha jej w gardle.— Jeśli zaglądał do niej w ciągu dnia, miał dostęp do mojej torebki.— Spojrzała na Moore’a.—I do kluczy do mieszkania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl