[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Można ją spotkać na ulicy Le-pic, jej mąż zajmuje się reperacją, ma tam kramik, nie przegapi go pan,jest malutki i zastawiony krzesłami, porcelanowymi wazami, koronka-mi, futrami wiszącymi u sklepienia, prawdziwa graciar.- To mi wystarczy - uciął Pernetty, zanotowawszy adres.Wymienił krótkie spojrzenie ze swoim towarzyszem i widać obaj sięzgadzali, że nie ma co ciągnąć tego tematu.Legranitier włączył się dorozmowy, głaszcząc wąsy:- Czy ma pani wśród swoich klientów mężczyzn.osobliwych?Julie wzruszyła ramionami.- Co pan rozumie przez osobliwość ? Ubiór? Egzotyczne pocho-dzenie?- Chodzi mi raczej o ich zwyczaje, wie pani.życzenia, nietypoweprośby.Guy zauważył zakłopotanie na twarzy Julie.Znał ją dość dobrze, bydomyślić się, że nie czuje się swobodnie, rozmawiając na ten temat.- To, co się dzieje w zaciszu pokojów, jest wyłącznie sprawą tychpanów, dopóki oczywiście nie wyrządzają krzywdy dziewczętom.- Ależ proszę pani! - nalegał Legranitier, podnosząc głos.- Wiemydoskonale, że dziewczyny rozmawiają między sobą.A pani jako właści-cielka musi o tym wiedzieć!51- W każdym razie nie słyszałam o niczym niepokojącym, jeśli o topanu chodzi.Mężczyzni przychodzą tutaj i proszą o rzeczy, których nieśmią zaproponować swoim żonom, więc tak, część praktyk wykonywa-nych w tym domu jest.osobliwa! Ale nic brutalnego, jeśli do tegoczyni pan aluzję.Legranitier burknął coś i przeniósł uwagę na ciepłe jeszcze magda-lenki.- Pani klienci to mieszczanie? - dociekał Pernetty - Nie zdarzają sięplebejusze, którzy przychodzą tu wydać owoc długotrwałych oszczęd-ności w jedną noc?- Nie, wymagamy nienagannego stroju przy wejściu.Pernetty pochwalił takie podejście, po czym spojrzał wyczekująco nareakcję swojego towarzysza, który kończył jeść ciastko.Legranitieroblizał czubek kciuka, strzepnął okruchy z kamizelki, po czym złożyłręce przed sobą, dając do zrozumienia, że już skończył.Wstali.- Ostatnia rzecz - powiedział Pernetty - Skąd ta Milaine pochodzi-ła?- Z regionu Tours.- Miała rodzinę?- Nie mam pojęcia, nigdy o niej nie mówiła.- Nie otrzymywała żadnej korespondencji?- Nie, nigdy z Tours, tylko listy z Paryża.I liściki od gości.Pan,który pracował w obyczajówce, powinien wiedzieć, jakiego typu: nie-które dowodzą większego uczucia do kurtyzany niż do własnej żony.Pernetty i Legranitier spojrzeli po sobie; nie udało im się ukryć sa-tysfakcji.- Dziękujemy pani, to by było wszystko.52- Czy mają panowie już jakieś podejrzenia co do przebiegu wyda-rzeń?- Zledztwo jest w toku, nie możemy nic na razie powiedzieć.- To jakiś szaleniec, prawda? Zrobić coś takiego!- Wszystko jest możliwe.W naszych czasach trzeba brać pod uwa-gę każdą ewentualność.To mógł być szaleniec, cała banda albo nawetdziecko.Julie zadrżała.- Proszę mi wierzyć, przestępczość młodocianych wzrosła sied-miokrotnie w ciągu ostatnich dziesięciu lat!Jest coraz gorzej! Powtarzam: wszystko jest możliwe.- To mógł być wręcz wypadek - wtrącił Pernetty.Guy się pochylił.- Jej.stan, przerażający wygląd.to nie mógł być wypadek.Czypan wie, co mogło ją spotkać? Co spowodowało tak okrutną śmierć?Legranitier twardym palcem dziabnął pisarza w pierś.- To sprawapolicji, niech pan się trzyma od tego z daleka.- Ale.będą panowie nas informować o przebiegu śledztwa?Napięcie wzrosło, stając się niemal bolesne.Guy musiał zrobić krokw tył, by osłabł nacisk palca policjanta.- Odtąd ta sprawa już pana nie dotyczy - podsumował Pernetty,machając mu przed nosem melonikiem.Julie odprowadziła ich do holu.- Proszę zrozumieć, że ze względu na dobrą opinię mojego lokaluwolałabym, aby ta sprawa nie nabrała rozgłosu, nie chcę uchodzić zabezdusznego potwora, ta tragedia głęboko mnie dotknęła, ale muszętakże myśleć o swoim inter.- Proszę się nie obawiać, pani de Sailly - przerwał jej Pernetty.-Zledztwo prowadzone jest z zachowaniem największej dyskrecji.Ani53pani, ani my nie będziemy o tym rozpowiadać, proszę zadbać, by idziewczęta milczały, a my zrobimy swoje.- Dziękuję.Pożegnali się i wyszli szybkim krokiem.Gdy tylko zamknęły się zanimi drzwi, wtopili się w tłum, nie oglądając się za siebie.Guy patrzyłza nimi przez szybkę w górnej części drzwi wejściowych.Dyskutowali,przyglądając się fasadom domów, lecz ku jego wielkiemu zaskoczeniunie zatrzymali się, nie weszli do żadnego - wskoczyli do dorożki czeka-jącej na nich nieco dalej na ulicy- Nie przesłuchują sąsiadów - zdziwił się Guy - Nie szukają nawetewentualnych świadków!- To się wydarzyło w samym środku nocy, wszyscy spali!- Nigdy nie wiadomo! Ja nie zawsze przesypiam całe noce i ktowie, czy jestem jedynym nocnym markiem w tej dzielnicy!Julie stała naprzeciw niego.Była niską brunetką, liczne siwe pasmawe włosach okalały jej twarz niczym srebrny diadem i znikały w kokuna karku.Silną ręką trzymała cały dom, będąc jednocześnie ludzka.Jejgłówną zaletą była umiejętność rozumienia innych i czytania w ichduszy- Wiem, do czego pan zmierza, pisarzu.Puszcza pan wodze fanta-zji i wybiega poza rzeczywistość.Proszę natychmiast przestać.Milaineodeszła, ścigając jej ducha, wyrządzi pan sobie więcej złego niż dobre-go.- Rozmyślam, to wszystko!- Ciekawość i wyobraznia to dorożki zmierzające w niebezpiecznąstronę! Proszę wierzyć doświadczeniu kobiety, która niejedno już wżyciu przeszła.- Julie, no jakże to! Milaine
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexChris Dietzel A Different Alchemy (epub)
Winnicka Ewa, Łazarewicz Cezary Zapraszamy do Trójki
Krzysztof J. Kwiatkowski SURVIVAL PO POLSKU
Stewart Tendler and Dav
blood brothers nora roberts
Jon Rappoport The Secret Behind Secret Societies, Volume 1 Liberation of the Planet
Lacey Denair Stanley's Scent
Michael Hjorth & Hans Rosenfeldt Uczeń
Kimie Hara Cold War Frontiers in the Asia Pacific, Divided Territories in the San Francisco System (2006)
Vanish With the Rose Elizabeth Peters