[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Poniszczyliście lalki, które nań pracowały.  Znowu  zasmucił się Don Kichot  znowu czarnoksiężnicy, stali moi prześladowcy,zmylili mnie, przedstawiając rzeczy raz w ich właściwej postaci, to znów przestawiając je ipodstawiając jedne za drugie.Wiedziałem przecież z początku, że to kukły i przedstawienie, apotem tak się jakoś zrobiło, że przestałem o tym wiedzieć i wystawiłem sobie, że wszystko,co się dzieje, dzieje się w samej rzeczy.A skoro tak, czyż nie było moją powinnościąwspomóc uciekających i zagrodzić drogę goniącym? Ale mimo że, jak widzicie, żadnej mojejwiny nie ma w tym, co się stało, tylko wina prześladujących mnie złowrogich mocy, zgadzamsię zapłacić za zniszczone kukiełki, ile mistrz Pedro wyceni.Rozpoczęło się wycenianie, które trwało aż do wieczerzy; Don Kichot nie targował się naogół, raz tylko coś mu się znów przestawiło i nie zgodził się płacić za ucięty nos Melisendry,twierdząc, że Melisendra i Don Gaiferos dzięki jego interwencji dawno już są we Francji;Gines-Pedro się nie upierał; kiedy wreszcie wszystko podsumowano, zrobiła się z tego sumaczterdziestu i trzech czwartych reala, którą Sanczo Pansa na rozkaz Don Kichota wypłacił wgotówce.Powieczerzano w miłej zgodzie, a nad ranem wszyscy się rozjechali: mistrz Pedro z małpąi szczątkami teatru w jedną stronę, przewoznik dzid i halabard w drugą, Don Kichot zgiermkiem w trzecią, a syty wrażeń uczony Krewniak  w czwartą, gdzie znajdowała sięwidać jego uczona księga do napisania. Rozdział czterdziesty pierwszy, opisujący bitwę, do którejprzygotowały nas dzieje ryczących oślim głosem ławnikówMimo że przewoznik dzid i halabard pojechał w jedną stronę (która w stosunku do stronyobranej przez Ginesa Krzywe Oczko nazwana została drugą), a Don Kichot i Sanczo Pansa w drugą (określoną jako trzecia), to przecież po dniach paru, kręcąc i zawijając, drogi ich sięprzecięły.Najpierw rycerz i giermek usłyszeli odgłosy bitewne, a następnie, wjechawszy napokazny pagórek, ujrzeli i samą bitwę.I choć owego człowieka, który opowiedział im byłhistorię ryczących jako osły ławników, nie dostrzegli wcale wśród zbrojnych gromad, zpewnej odległości strzelających do siebie z łuków i rusznic, a także wymachującychwojowniczo halabardami, dzidami i rozmaitą inną ostrą bronią, z różnych znaków wydawałosię jasne, że to musi być ta właśnie bitwa, na którą z ładunkiem swoim pośpieszał, i że toczyćsię ona już musi czas jakiś.Jedno, co dziwiło trochę obserwatorów, to było to, że pomimogęstej dość strzelaniny nikt od strzałów nie padał; przypatrzywszy się baczniej, stwierdzili, żewszystkie strzały, czy to z łuku, czy to z rusznicy, były niecelne; ale zdziwienie z powyższejprzyczyny wypadało po namyśle porzucić  nie żołnierze w końcu toczyli bitwę, leczzwyczajni kmiotkowie.Rozpoznawszy wśród zmagających się gromad tę, która broniła swego honoru, nietrudnozaś ją było rozpoznać, powiewały bowiem nad nią dumne proporce z osłem o rozdziawionympysku, rycerz i giermek podjechali bliżej, by ofiarować swój udział w bitwie po stroniewyszydzonych przeciw szydercom.To znaczy: w takim celu podjechał Don Kichot, a SanczoPansa przy wlókł się za nim bardzo niechętnie i wyrzekając, że wcale to niepotrzebne, raczejbowiem nie lubił uczestniczyć w podobnych starciach, ale co mu pozostawało, skoro jego panjuż podjął decyzję?Widok Don Kichota wprawił zbrojnych w zwykłe ludziom, którzy się z nim pierwszy razstykali, zdumienie.Rycerz podniósł przyłbicę i korzystając z ciszy, która zapadła, wygłosiłdłuższe przemówienie, zawierające jego poglądy na rzemiosło rycerskie, dalej na to, czyspołeczność może się w jakichkolwiek okolicznościach uważać za obrażoną, wreszcie  jakiemogą być godziwe powody, by osoba przeciw osobie i gromada przeciw gromadzie za brońchwytała.Powodów takich wyliczył pięć: pierwszy  to obrona wiary katolickiej (pierwszypowód, ale nie pierwszy otrzymujemy w tym miejscu dowód, że Don Kichot był człowiekiempobożnym), drugi  obrona własnego życia, trzeci  obrona czci, rodziny i mienia, czwarty w służbie królowi swemu w sprawiedliwej wojnie, piąty  obrona ojczyzny.Wyliczywszy te powody, jął się zastanawiać, w jakiej mierze któryś z nich mógłby obejmować zemstę zaszyderstwa, nie skończył jednak owego zastanawiania się i zamilkł na chwilę dla nabraniatchu, gdy w szczelinę wąziutką między słowami, od razu ją rozszerzając, wtargnął SanczoPansa. Słyszeliście  powiedział Sanczo Pansa  co rzecze mój pan, wielki rycerz Don Kichot zLa Manczy, dawniej zwany Rycerzem Posępnego Oblicza, obecnie zaś Rycerzem Lwów.Niemyślcie sobie, to bardzo poważny człowiek, mówi po łacinie jak biskup, zna się na prawie,teologii i pojedynkach, otóż jeśli nie zrozumieliście, co powiedział, to ja wam wyjaśnię, żegłupi gniewałby się o te ośle ryki.Co do mnie, to jeszcze dzieckiem bardzo lubiłem ryczeć inikt mi nie przeszkadzał w oddawaniu się tej rozrywce.Pamiętam, że ilekroć zaczynałem,odzywały, się w odpowiedzi wszystkie osły, ile ich było we wsi.Nie zdarzyło się też, żeby mikto z tego powodu przyganiał, przeciwnie, wielu mi zazdrościło.A na dowód, że nie łżę,zaraz usłyszycie moje ryczenie, bo jestem pewien, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tymna starość trąci.To obwieściwszy, ścisnął nos palcami i wydał z siebie tak potężny ośli ryk, że echo poszłopo wszystkich okolicznych dolinach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •