[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrząsnął wolnogłową.- Gospodynią jest pani Hallet i.Przerwał, gdyż z hallu dobiegł przyjemny męski głos:- Co się tam dzieje, Hardwick? Kamerdyner odwrócił się z wyrazną ulgą.- Jest tu pewna młoda osoba, sir, która mówi.- Tu zawahał się i dokończył przepraszającym tonem: -.że jest panną Jemimą Lawley.Głos zachichotał.- Wielki Boże! Przyjrzyjmy się jej zatem.Kamerdyner cofnął się i moim oczom ukazał się wysoki,elegancko ubrany mężczyzna w wieku około czterdziestu lat.Miał ciemnoblond włosy i szerokorozstawione oczy, w których błyskało rozbawienie.Gdy zbliżył się do drzwi, 117  przestąpiłam próg i stanęłam przed nim, teraz już na dobre poirytowana i zaniepokojona.- Kim pan jest, sir? - spytałam surowo.Podniósł brwi w udanym zdziwieniu i odparł:- Cóż, skoro pani pyta, jestem James Lawley.Spytajmy raczej, kim pani jest, moja droga.Przez chwilę nie mogłam znalezć słów, tak wielkie było moje zdumienie.Wreszcie wymamrotałam:- Nonsens! %7ładen James Lawley nie istnieje! Mężczyzna westchnął.- Dziwne - mruknął.- Zawsze wydawało mi się, że istnieję.To prawda, że stary Mateusz Lawleyodmówił uznania istnienia mego ojca i wyrzekł się go jako syna, ale to nie znaczy, że Artur Lawley nieżył, nie oddychał i nie spłodził własnego syna, aż wreszcie umarł w pięknym wieku.Mężczyzna mówił coś jeszcze, ale dalsze słowa już do mnie nie docierały.W pamięci odezwało siędalekie echo.Starałam się przypomnieć sobie moment z wczesnego dzieciństwa, kiedy słuchałamrozmowy między moim ojcem a jego ojcem, Edmundem Lawleyem, który umarł rok czy dwa latapózniej podczas naszego pobytu za granicą.Edmund był synem starego Mateusza Lawleya, któryzbudował Witchwood Hall.Drugi syn Mateusza, a brat Edmunda, Artur, okrył się niesławą.Zostałwysłany do jednej z kolonii w wieku lat dwudziestu kilku, zaopatrzony w sumę pieniędzy pozwalającąna spokojne przeżycie roku, i zapowiedza-no mu, że ma nigdy więcej nie szukać kontaktu z rodziną.Jako dziecko sześcio- czy siedmioletnie niewiele rozumiałam z tej rozmowy, ale kilka rzeczy utkwiłow mej pamięci.Wysoki mężczyzna zamilkł i przyglądał mi się pytająco.Usiłowałam zebrać myśli i powiedziałamniepewnie:- Artur Lawley? Tak.pamiętam, jak mój dziadek mówił o swoim bracie Arturze.Ale on wyjechał zagranicę i rodzina nigdy więcej o nim nie słyszała.- Szczera prawda - zgodził się ochoczo wysoki mężczyzna.- Osiedlił się w Cape Town i z tego, co miopowiadał i co słyszałem od innych, mój ojciec w pełni zasługiwał na miano czarnej owcy w rodzinie.Jednak miał na tyle przyzwoitości, by siedzieć tam cicho i nie narzucać się nikomu. 121  - Pański.ojciec? - powtórzyłam wolno.- A któż by? - W rozbawionym dotąd głosie zabrzmiała nuta zniecierpliwienia.- Jestem jego synem,Jamesem Lawley em, a zatem stryjecznym bratem zmarłego sir George'a Lawleya i co za tym idzie,kuzynem czy też stryjem panny Jemimy Lawley.Prawdę mówiąc, mylą mi się te wszystkiesubtelności.W głowie miałm kompletny mętlik.- Nie słyszeliśmy nigdy, żeby brat mego dziadka się ożenił!Dobry humor znikł z twarzy mężczyzny.- Jestem tego pewien, że nigdy pani nie słyszała, kimkolwiek pani jest.Podobnie jak nie słyszała o tymrodzina tu, w Witchwood Hall.Mój ojciec był dumny i nigdy nie starał się nawiązać kontaktu zkrewnymi.Nie mam pojęcia, kto panią namówił i co pani chce osiągnąć, ale przestają mnie bawić panigierki i nie mam zamiaru dłużej ich znosić.- Gierki? - Mój głos wzniósł się ostro.Ogarnął mnie nagły gniew.- Co pan ma na myśli, sir?Niezależnie, czy jest pan Jamesem Lawleyem, czy nie, przede wszystkim jest pan gościem w moimdomu, a to jest coś, co potwierdzą prawnicy mego ojca i wiele innych osób! Jestem Jemima Lawley iżądam, by zostało to przyjęte do wiadomości.Jak powiedziałam już kamerdynerowi, porwano mniepo masakrze w Kabulu w 1879 roku i przetrzymywano w Kafiristanie.Udało mi się uciec dopierokilka miesięcy temu.Zdaję sobie doskonale sprawę, że uważano mnie za zmarłą, ale.- Nie - przerwał sucho mężczyzna - wcale nie uważaliśmy Jemimy Lawley za zmarłą.Skoro mowa oprawnikach, to wnoszę, że nie pofatygowała się pani do firmy Cossey i Wingate?- Jeszcze nie.Nie pamiętałam nazwy firmy zajmującej się sprawami mego ojca, ale.- Szkoda - przerwał znów.- Zaoszczędziłaby pani sobie sporo kłopotu.Gdy mówił te słowa, zbliżył się do nas kamerdyner i spytał:- Czy mam posłać Perkinsa po konstabla, sir? 122  Mężczyzna, który twierdził, że jest Jamesem Lawleyem, machnął niecierpliwie ręką.- Dobry Boże, nie! Nie chcemy przecież, by ta niemądra istota trafiła do więzienia.Zaczerpnęłam tchu, chcąc gniewnie odpowiedzieć, kiedy usłyszałam nowy głos i zobaczyłam młodąkobietę w pięknej jasnoniebieskiej sukni schodzącą do hallu szerokimi schodami.Była mniej więcej wmoim wieku, może o cal wyższa, z nieco ciemniejszymi od moich włosami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •