[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widziałamnad sobą niebo i wschodzące na nim gwiazdy.Już dwukrotnie tak upadłam.Raz w śnieg, gdyśledziłam generała, tego dnia, w którym poznałam Tanga.Drugi raz, gdy Dymitr oznajmił mi, żekocha Amelię.Betty i Ruselina przykucnęły nade mną.- Zadzwoń po lekarza! - krzyknęła Ruselina do Iriny.- Krew leci jej z ust!Wyobraziłam sobie matkę na odludnych nizinach Chin, leżącą twarzą do ziemi.Kulepodziurawiły jej ciało, niczym mole piękne futro, z ust sączyła się krew.Niektórzy twierdzą, że lepiej znać prawdę, niż tkwić w nieświadomości.Nie dla mnie.Potym liście nie miałam już nadziei.Zabrakło dobrych wspomnień, których mogłam się uchwycić,szczęśliwych marzeń o przyszłości.Cały mój świat skończył się wraz ze świstem kul nocą.Dni mijały w nieustępliwym upale, bez wytchnienia.- Aniu, musisz wstać z łóżka - codziennie nalegała Irina.Ja jednak nie chciałam wychodzić z mieszkania.Opuściłam żaluzje i zwinęłam się na łóżku.Woń stęchłej bawełny i ciemności mnie uspokajała.Ruselina i Betty przynosiły mi jedzenie, ale niemogłam jeść.Brakowało mi apetytu, a poza tym upadając, przygryzłam język i spuchł boleśnie. Szczypał mnie nawet wtedy, gdy jadłam pokrojonego melona.Keith nie przyszedł tamtegowieczoru, kiedy dostałam list.Zjawił się dzień pózniej i stał w progu, lekko odwrócony, zbukiecikiem przywiędłych kwiatów w dłoni.- Przytul mnie - powiedziałam.Przytulał mnie przez kilka minut, chociaż oboje rozumieliśmy, że nie łączy nas nicwartościowego.Nieważne, nieważne, powtarzałam sobie, kiedy wyszedł i wiedziałam, że to już przeszłość.Lepiej mu będzie z jakąś wesołą Australijką.Usiłowałam zrozumieć, skąd ten nieoczekiwany koniec.Jeszcze kilka tygodni temu byłamw ratuszu, rozmawiałam z Hades Sweet.Keith i ja chyba się w sobie zakochiwaliśmy; mimo żemoje poszukiwania utknęły w martwym punkcie, nadal istniała możliwość, że odnajdę matkę.Myślałam, że jestem coraz bliżej niej.Przypomniałam sobie Cygankę w Szanghaju, tę, która ukradła mój naszyjnik, potem pobytna Tubabao, gdzie byłam pewna, że wy - czuwam obecność matki.Pokręciłam głową,zastanawiając się nad ironią losu: tak się rozzłościłam na Czerwony Krzyż, kiedy Disy Kentoznajmiła, że nie mogą mi pomóc.Jak się okazało, matka nigdy nie wyjechała z Chin, zostałastracona zaledwie w kilka godzin po naszym rozstaniu.Potem przypomniałam sobie smutneoblicze Siergieja i ostrzeżenia Dymitra, żeby na nic nie liczyć.Czy wiedzieli o śmierci mojej matki,ale postanowili milczeć? Tak długo wierzyłam, że pewnego dnia wielka pustka, którą pozostawiłowe mnie odejście matki, zniknie, a teraz nagle musiałam uwierzyć, że to się nigdy nie stanie.Tydzień pózniej Irina stanęła w drzwiach mojego mieszkania z ręcznikiem i słomkowymkapeluszem w dłoniach.- Aniu, nie możesz tak leżeć przez całą wieczność.Twoja matka by tego nie chciała.Chodzmy na plażę.Iwan bierze udział w zawodach.To jego ostatni występ przed wyjazdem doMelbourne.Usiadłam, do dziś sama nie wiem dlaczego.Nawet Irina wydawała się zdumiona.Może potygodniu leżenia w łóżku uświadomiłam sobie wreszcie, że jedynie opuszczenie go może pokonaćból.Kręciło mi się w głowie i miałam drżące nogi, jak ktoś, kto wstał po długiej chorobie.Irinapotraktowała moje wyjście z łóżka jako sygnał do odsłonięcia żaluzji.Promienie słońca i szum falbyły szokiem dla mojego wampirzego stanu, uniosłam dłoń, żeby osłonić oczy.Choć wybierałyśmy się na plażę, uparła się, żebym wzięła prysznic i umyła włosy.- Jesteś za ładna, żeby wychodzić gdziekolwiek, wyglądając jak upiór.- Pogłaskała mojepotargane strąki i pchnęła mnie w kierunku łazienki.- Powinnaś zostać pielęgniarką - mruknęłam i przypomniałam sobie okropne pielęgniarki naTubabao tamtej sztormowej nocy.Kiedy weszłam pod prysznic i odkręciłam kurki, poczułam się wyczerpana.Usiadłam nakrawędzi wanny, ukryłam twarz w dłoniach i wybuchnęłam płaczem.To moja wina, pomyślałam.Tang ruszył za nią, bo ja mu uciekłam.Irina odgarnęła mi włosy z twarzy, ale nie zwróciła najmniejszej uwagi na moje łzy.Pchnęła mnie pod strumień wody i silnymi palcami zaczęła masować mi głowę.Szampon pachniałkarmelem i miał kolor żółtek.Zawody okazały się nagłym powrotem do świata żywych.Plaża była pełna wysmarowanycholejkiem ludzi, kobiet w słomkowych kapeluszach, dzieci z gumowymi kołami, mężczyzn zkremem cynkowym na nosie, starszych państwa na kocach i ratowników ze wszystkich klubów wSydney.Coś się stało z moim słuchem, miałam zatkane uszy.W jednej chwili dzwięki wydawałymi się niewiarygodnie donośne, a w następnej zapadała cisza.Słysząc płacz dziecka, zatkałamuszy, ale kiedy opuściłam dłonie, nic nie słyszałam.Irina trzymała mnie za rękę, żebyśmy się nie zgubiły w tłumie.Słońce migoczące na wodzie tego ranka wprowadzało w błąd, gdyż fale były wysokie iniebezpieczne.Już wyciągnięto z morza trójkę ludzi, mimo że pływali na teoretycznie bezpiecznymobszarze.Mówiło się o zamknięciu plaży i odwołaniu zawodów, ale w końcu organizatorzy uznali,że wyścig łodzi jest bezpieczny.Ratownicy maszerowali dumnie ze swoimi klubowymi flagami, zupełnie jak wojskowi.Manlu Mona Vale, Bronte, Queenscliff.Ratownicy z Klubu Północnego Bondi nosilijednoczęściowe kostiumy na szelkach w klubowych barwach brązu, czerwieni i bieli.Iwan maszerował z liną u pasa.Trzymał głowę wysoko, a blizna była niewidoczna wjaskrawym świetle.Po raz pierwszy odniosłam wrażenie, że widzę jego twarz taką, jaka naprawdęjest, pełną determinacji, ze szczęką zaciśniętą jak u bohaterów starych filmów.Grupki kobiet wtłumie wykrzykiwały słowa zachęty pod adresem mężczyzn [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •