[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oto i zejście! - zawołał Donkey, hamując przed wąskim odgałęzieniem Rozpadliny.Grey spojrzał - wąziutka ścieżka pełzła w dół odgałęzienia i docierała do głównejściany.Chyba wiła się tak aż do samego dna.Będą musieli iść gęsiego i bardzo powoli.Gobliny ich dopadną, zanim zdążą przebyć choć część tego krętego zejścia.- O, tam rośnie duży wielosmakowy złośliwy ciastkowiec - powiedziała Ivy.-Wzmocnię go i zatrzymam ich ciastkami, a wy dwaj zejdziecie w dół.- To ja ich powstrzymam - oznajmił Grey.- Przecież nie wierzysz w magię! - zaprotestowała.- Tu dojrzewają i drapańce, ipieprzaki, mogą być bardzo przydatne, jeżeli ja. - Wierzę w ciebie - rzekł zdecydowanie chłopak.- I zaczynam rozmyślać nad magią.A teraz zmykajcie, ty i centaur.Co by ze mnie był za mężczyzna, gdybym nie broniłkobiety, którą kocham?Dziewczyna zamierzała się sprzeciwiać, ale wtrącił się Donkey.- On ma rację.Poradzi sobie.Schodz pierwsza.- Nie, to ty pójdziesz pierwszy - zadecydowała Ivy.- Pójdę za tobą, jak wzmocniędrzewo.Centaur bez słowa ruszył ścieżką w dół.Piach i kamyki osuwały się spod jego kopyt istaczały zboczem, ale dróżka nadal istniała.Dziewczyna podbiegła do drzewa i objęłapień.Grey przetarł oczy.Mógłby przysiąc, że ciastka z sekundy na sekundę stawały sięcoraz większe.- Idz za nami tak szybko, jak zdołasz - rzekła Ivy, odsuwając się od drzewa.-Sprowadzę Stanleya, więc jeżeli będziesz miał trudności, to po prostu rzucaj w nichciastkami.- Pocałowała go leciutko i dodała: - Wzmagam twoją siłę, celność iwytrzymałość.Wierz we mnie!Zniknęła w szczelinie.Wierzyć w nią? Nie ma innego wyjścia, skoro tak!Właśnie zbliżały się gobliny.Chłopak spojrzał na drzewo.Chyba zaostrzył mu sięwzrok, bo rozpoznawał każdy rodzaj ciastka.Zerwał gulaszowatego pieprzaka.- Zabiję cię, ty łajzo! - wrzasnął pierwszy goblin i rzucił się na chłopaka, wymachująckijem.Grey cisnął mu w twarz ciastko.Ziarenka pieprzu rozprysnęły się w pył - atakkichania powstrzymał stwora.Goblin kichał tak potężnie, że zderzył się z tym, który biegłza nim, i chmura pieprzu otoczyła ich obu.Wkrótce kichały następne stwory - i to tak, żeniektóre z nich spadły w przepaść! Nie jest zle! Ciastka znakomicie spełniały swoją rolę.Gobliny zużyły już wszystkie kamienne pociski, a w pobliżu nie było żadnych nowych.Zostały im tylko kije - musiałyby podejść bliżej, żeby zrobić użytek z tej broni.Stworówbyło ze trzydzieści, ale przejście było takie ciasne, że mogłyby atakować chłopakawyłącznie pojedynczo.Grey czuł się jak Horacjusz przy moście: jak dzielny Rzymianin,który powstrzymywał sam jeden całą etruską armię, żeby jego współobywatele moglizniszczyć most stanowiący jedyne dojście do miasta.Jeden człowiek naprawdę mógłstawić czoło armii, jeżeli wróg musiał wysyłać przeciwko niemu po jednym żołnierzu, a onbył w stanie zabić owego wojaka, lecz taki człowiek powinien być naprawdę dobry.Wzmocnienie Ivy chyba rzeczywiście działało, bo Grey stwierdził, że jest wznakomitej kondycji.Celnie trafił pierwszym ciastkiem i wiedział, że w razie potrzeby zdoła trafić w o wiele dalszy cel.Czuł się jak superman.Może to potęga miłości.Strzeżcie się,gobliny!Stwory przestały kichać; chmura pieprzu rozwiała się.Jednym ciastkiem udało siępowalić co najmniej trzech przeciwników.Może nie było magiczne, ale jakie przydatne!Na chłopaka rzucił się kolejny goblin wymachujący kijem.Tym razem Grey zerwałjabłkowego szczypańca, wyczekał na właściwy moment i celnie cisnął w atakującegostwora.I tym razem trafił stwora w twarz - jabłko odpadło, a krabowe szczypce wpiły się wnochal wroga.- Ojjjjj! - zawył goblin, zawrócił i zderzył się z następnym.- Ależ z ciebie zgred! - warknął potrącony.- Uważaj, bo ciebie drapnę! - odciął się pierwszy.Zdarł szczypce ze swojego nosa icisnął w ślepia tamtego.- A więc to tak! - ryknął zaatakowany i rzucił się z kijem na współplemieńca.Zakotłowało się i trzy następne gobliny spadły w przepaść.Kolejny atak.Tym razemGrey rzucił kukurudziowcem pyłowym i ten rzut był zdumiewająco celny! Zadziwiał samsiebie - nigdy przedtem nie rzucał tak dobrze! Na pewno sprawiło to wzmocnienie Ivy, bocóż by innego? Trafił goblina w pierś - ziarna wybuchały jedno po drugim, pył zasypałtwarz stwora i oblicza tych, co szły za nim.I znów kłótnia, bo każdy winił sąsiada za to, cosię stało.Dwa następne gobliny runęły w Rozpadlinę.Mundańczyk stwierdził, że taka potyczka bardzo mu odpowiada.To własnezacietrzewienie spychało gobliny w przepaść.Jeżeli zostawią go w spokoju, to żadnemu znich nic się nie stanie.Grey miał jeszcze do dyspozycji mnóstwo ciastek.Jeszcze jeden atak.Chłopak zerwał urynowca, wycelował w wielki łeb goblina ibezbłędnie trafił.Ciastko rozprysnęło się, a żółtawa zawartość oblała stwora od głów dostóp.- Fuj! - wrzasnął urażony goblin.- Obsiusiałeś mnie!A więc na tym polegała magia tego ciastka! Grey był przekonany, że w środku sąorzeszki.Cóż, pomylił się, ale i tak dobrze, że nie próbował tego zjeść.Gobliny atakowały jeden po drugim.Chłopak zrywał ciastka i rzucał w stwory.Powinien już być zmęczony, lecz nie był.Coś dodawało mu sił, jak przedtem centaurowi.Butowiec celnym kopniakiem strąci! goblina w przepaść, pozostałe ciastka też spełniłyswoje zadanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •