[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chcą zmniejszyć nasz stan osobowy? Czyżby nie mieli już z czego płacić pensji?Od strony głównego namiotu podszedł do nich Mc Cooley. Słyszałeś. zaczął Novarra, ale umilkł powstrzymany szybkim gestem ręki. Fletcher, pojedziesz do bazy. Po co? Trzeba zawiezć części samolotu do zbadania. Ale dlaczego ja? Ci, który wrócili, są potwornie zmęczeni.Poza tym Landau chce cię widzieć. Skąd wiesz? Blefujesz. Oni mi przekazali.Zresztą przekonasz się na miejscu.Fletcher pokiwał głową z rezygnacją. Dobra.Przygotujcie mi samochód. Sam przygotuj i wez zapasowe paliwo. Cichy szum opon na zaśnieżonej autostradzie i monotonny łopot brezentowej plandekipowodował coraz większą senność, której nie zdołała rozproszyć szybka muzyka zmagnetofonu.Fletcher zwiększył głośność.Złapał się na tym, że zamiast trzymać się środka,odruchowo zjeżdża na prawą stronę pasa, a przy każdym manewrze włącza kierunkowskazy.Uśmiechnął się do siebie.Kilka godzin temu, żeby przelać benzynę z kanistrów do baka,zjechał z drogi na szeroki podjazd i zaparkował wprost przed ledwie wystającymi ze śniegu,pordzewiałymi resztkami stacji benzynowej.Spojrzał na niknące w chmurach szczyty gór.Sądząc z mapy, baza powinna być gdzieśtutaj.Wyhamował łagodnie i na małej prędkości podjechał do jaskrawo pomalowanego słupana poboczu.Przez wyłom w nasypie ograniczającym lekki zakręt wjechał na boczną drogę,wykonaną z segmentowej siatki, używanej kiedyś do budowy tymczasowych lądowisk dlaśmigłowców.Nacisnął hamulec z całej siły, kiedy z pobliskich krzaków wyskoczyło dwóchludzi wymachując karabinami. Skąd jesteś? Przyjechałem z obozu.Od Snydera. Na pewno? O co wam chodzi? Zostaw go  powiedział milczący dotąd niski człowiek w grubym swetrze. To facet zVegi.Gdzieś już go widziałem. Jak się tu dostałeś?  spytał pierwszy. Rzeczywiście, trudno was znalezć. Ja nie o tym.Jaką miałeś drogę? Nudną. Tylko?  mężczyzni wymienili spojrzenia. W takim razie masz szczęście.Ruszaj.Fletcher wrzucił pierwszy bieg.Jeep, buksując trochę na śliskiej siatce, przeskoczyłniewielkie wzgórze.Dopiero teraz ukazała się leżąca w rozległej dolinie baza.Kilkadziesiątniskich, ale bardzo długich, kontenerowych baraków otoczono wysokim nasypem,zabezpieczonym dodatkowo podwójnym płotem z kolczastego drutu.Wszystko to razem zreflektorami na słupach sprawiało raczej przykre wrażenie.Zatrzymał się przed groteskowo wyglądającym człowiekiem siedzącym na workach zpiaskiem otaczających stanowisko cekaemu. Czy Landau zostawił dla mnie jakąś wiadomość? Mam się z nim spotkać.Tamten wzruszył ramionami. Spróbuj w sektorze C.Może tam jest.Jeśli nie, to w sali konferencyjnej.Fletcher od razu podjechał pod salę konferencyjną.Podszedł do szerokiego okna izastukał w szybę.Landau istotnie był w środku.Kiwnął mu ręką i wytłumaczył gestami, żemusi trochę poczekać.Pogoda niezbyt sprzyjała przebywaniu pod gołym niebem.Fletcher odnalazł laboratorium, oddał przywiezione części samolotu, potem przeszedł kilka sal, ale nie spotkałnikogo ze znajomych.Zauważył, co prawda, kilku znanych przelotnie ludzi, ale wszyscy tutajwyglądali na tak zabieganych, że nie chciał zaczynać rozmowy.Siedział właśnie nadzamówioną w barze lurowatą kawą, kiedy zjawił się Landau. Nie czekałeś długo? Chodz.Fletcher dopił letni płyn.Przeszli do drugiego baraku, do zacisznego gabinetu.Mimowidocznej prowizorki, urządzony był dość starannie. Hej, skądś znam ten fotel. Mylisz się  Landau zajął miejsce za biurkiem. On również pochodzi z magazynów. Chyba nie przechowują tam takich sprzętów? Wymontowaliśmy go z jakiegoś samolotu.Landau wyjął z szuflady butelkę koniaku. To również stamtąd? Nie.Mój prywatny zapas.Podnieśli kieliszki. Jak ci się podoba baza? Wszyscy są jacyś zdenerwowani.I ci ludzie na warcie.Skądś z oddali dobiegł ich krótki ryk syreny. Cóż, baza wydaje się jakby otoczona. Co to znaczy  wydaje się ?Landau zapalił papierosa. Mamy kłopoty z transportem  zmienił temat. Cały ciężar komunikacji przejęłysamoloty. Dlaczego?Cienka strużka dymu wznosiła się leniwie do sufitu. Rzuty kołowe nie zawsze docierają na miejsce. Trudności dojazdowe? Gorzej.Znacznie gorzej. Landau zaciągnął się głęboko. Nie bardzo zdajemy sobiesprawę z tego, co się dzieje.Być może, to tylko kłopoty z łącznością. Zakłócenia? Na taką skalę? Może.Pogoda jest chwiejna, a w końcu używamy teraz starego sprzętu.Niemniej trudno jest opuścić bazę. Mnisi napadają na samochody? Nie wiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl
  •