[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy piosenka dobiega końca, mężczyzna, najwyrazniej zebrawszy się na odwagę, mówi:- Masz piękne oczy.Odpowiadam uśmiechem, mam nadzieję, że tajemniczym i niezobowiązującym.- Mógłbym cię kiedyś zaprosić na kolację? Będę tu jeszcze przez kilka tygodni.RLTNo dobra, Ave, gra skończona.Odczep się od tego miłego pana.- Jestem mężatką - mówię mu najczystszym akcentem z Appalachów.- Powtórz.- Jestem mężatką.I Amerykanką.Nie mogę cię dłużej nabierać.Przepraszam.- Jesteś z Południa!- Uhm.Z Wirginii.- Potrafisz naśladować akcenty.Zrobisz Garbo z Damy kameliowej? - Nie wiem, czy uznał mójżart za śmieszny, czy obrazliwy.- A skąd w Wirginii?- Z południowego zachodu.Blue Ridge Mountains, na styku z Appalachami.NieopodalCumberland Gap.- Kiedy jesteś z Big Stone Gap, zawsze musisz przesadzić z opisem.Nikt nigdy niewie, gdzie leży nasze miasteczko.- Czy to w pobliżu Szlaku Appalachów?- Zciśle rzecz biorąc, szlak przebiega dokładnie przez salę ZPT w naszym liceum.Przynajmniejtak mówiła moja nauczycielka od zajęć praktyczno-technicznych, pani Porier.- Tej jesieni będę szedł tym szlakiem!- Poważnie? No to musisz wpaść do miasteczka.- Wyciągam rękę do przystojnegoAmerykanina o ładnych oczach.- Nazywam się Ave Maria Mulligan.To znaczy MacChesney.- Nie pamiętasz własnego nazwiska?- Pamiętam.Po prostu na moment je zapomniałam.To znaczy nazwiska męża.- Jestemstrasznie zakłopotana, właściwie czemu? Dlaczego on śmieje się tak konspiracyjnie? Czy ja flirtuję ztym człowiekiem?- Jestem Pete Rutledge.- Przyjemnie się z tobą tańczyło.- Niezle, Ave.Dałoby się wymyślić coś jeszcze mniej zręcznego?- Dziękuję za taniec - mówi on.Stoimy, patrząc na siebie.Nie chcę, żeby Pete odszedł, ale i nie chcę, żeby został.- Dziękuję za komplement na temat mojego wyglądu - wyrzucam z siebie.- Mówiłem poważnie.- Wiem.Dlatego dziękuję.- Uśmiecham się jak właścicielka samochodu pochwalonego przeznieznajomą osobę.Mężczyzna przechyla głowę i patrzy mi prosto w oczy.- Jak bardzo jesteś mężatką? - pyta ze znaczącym uśmieszkiem.(A ja myślałam, że tylkorodowitym mieszkańcom Włoch jedno w głowie).Nie odpowiadam, tylko odrzucam głowę i wybucham śmiechem.Odwracam się, by odejść, aleon łapie mnie za rękę.RLT- Jak długo tu będziesz? - pyta, po czym schodzi ze mną z parkietu.- Niedługo wyjeżdżam.- Kłamiesz.- Owszem.Ale przez ciebie się denerwuję, a kiedy się denerwuję, kompulsywnie kłamię jaknajęta.- Dobrze wiedzieć.- Znowu się uśmiecha.- Będę tu cały miesiąc.Nie w tym miasteczku, mieszkam z ojcem, w Schilpario.- Jak się nazywa?- Mario Barbari.Pete pochyla się i odgarnia niesforny lok z mojego policzka.- Zobaczymy się jeszcze?- Nie.- Jesteś grzeczną dziewczynką? - śmieje się Pete.- Nawet nie wiesz jak.Zaganiam dzieci do łóżek, żeby zostać sama i pomyśleć o tym, co się dziś wydarzyło.Skąd toożywienie, te zawroty głowy? Zachowuję się jak Chiara i spółka, a nie rozsądna kobieta, którą przecieżjestem!Mam wyrzuty sumienia, że wciąż myślę o rozmowie z Pete'em Rutledge'em, więc idę dogabinetu ojca i dzwonię do Jacka.Odbiera po trzecim sygnale.- Halo? - mówi zaspanym głosem.- Cześć, to ja.- Ave? - Najwyrazniej oprzytomniał, słucha.- Czy wszystko w porządku? Co z Ettą?- Ma się świetnie.Poszłyśmy do dyskoteki.I zaprzyjazniła się z moją dziesięcioletnią ciotecznąsiostrą, Chiarą.Teraz są tu obie.- Dlaczego mówię tak głośno i szybko?- No to znakomicie.- Tęskniłam dziś za tobą.Były tańce.- To się zdarza w dyskotece.- No tak.No tak.- Ja też tęsknię za wami obiema.- Dzięki.- Nie chcę być egoistką, ale czy nie mógłby tęsknić tylko za mną? - To tyle.- OK.Zapada długa cisza; chyba czekam, żeby opowiedział mi, jak żyje, ale on milczy, a ja nienaciskam.- Zpij dobrze.RLTOdkładam słuchawkę.Moje ciało drży, ale to nie z zimna.Jestem szczęśliwa! Przystojnynieznajomy uznał mnie za ładną kobietę! Tańczyłam z nim.Sprawiło mi to przyjemność, pachniałmiętą i żywicą.I to wcale nie był tubylec szukający łatwej zdobyczy, tylko Amerykanin, który wziąłmnie za włoską boginię.Wykręcam numer Theodore'a.- Halo? - słyszę zaspany głos.Jego też obudziłam.- To ja, Ave.- Gdzie jesteś?- W Schilpario.- Jezu.Która godzina?- Wczesna u ciebie, pózna u mnie.- Obyś miała dobry powód.- Tańczyłam dziś w dyskotece.- Coś podobnego - mówi bez entuzjazmu.- Nie bądz nieuprzejmy.- Mogę zachowywać się, jak zechcę, skoro budzisz mnie o tak pogańskiej porze.- Przepraszam.Theodore, jest tu pewien mężczyzna, Pete Rutledge.Uważa, że jestem śliczna.- Jesteś śliczna.I masz męża.- Wiem.Mógłbyś to napisać wielkimi literami na pocztówce i wysłać do mnie?- Chyba faktycznie tak zrobię.- Słyszę, że Theodore siada na łóżku.Wreszcie zaczął uważniesłuchać.- Wziął mnie za Włoszkę.- Bo nią jesteś.- Nie, za rodowitą Włoszkę.Stąd.Obcięłam włosy.- Naprawdę muszę odłożyć słuchawkę.- Okaż trochę cierpliwości - błagam.- Próbuję.- Kiedy Violetta z salonu Moderna obcięła mi włosy, zmieniłam się, naprawdę.Wręcz czułam,że inaczej chodzę.Szłam po górach i okazało się, że mam mięśnie, zupełnie jak w młodości, kiedy niemusiałam nad nimi specjalnie pracować.I dostałam szminkę, która, przysięgam, jest czarodziejska -nakładam ją i sama nie wiem, chyba jestem seksowna.Ja.Seksowna.- Gdzie był Jack, kiedy flirtowałaś z tym Pete'em?- Nie poleciał z nami.Siedzi w domu.- To się dobrze składa.- Sam tego chciał.To nie moja wina, że będę tu sama przez ponad miesiąc.RLT- Lepiej uważaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tematy
IndexHieber Leanna Renee Percy Parker 02 Walka œwiatła i mroku o Percy Parker
Lensman 02 Smith, E E 'Doc' First Lensman
Swann S. A. Wilczy miot 02 Wilczy Amulet
Benzoni Juliette Fiora 02 Fiora i zuchwały
Kaplan Andrew Skorpion 02 Zima Skorpiona
Anne Stuart Czarny lód 02 Zimny jak lód
Gauze Jan Brazylia 02 Brazylia mierzona krokami
Bidwell George Michał i Pat 02 Synowie Pat
Stuart Anne Czarny lód 02 Zimny jak lód
Sri Swami Sivananda THOUGHT POWER