[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jako że nieobchodzi mnie zdanie żadnej z dam, pojechałam.Okazało się, że właścicielem trupy jest biały, dokładnie Francuz, któryzainwestował pieniądze w bawełnę.Niestety interes się nie udał i postanowiłzarabiać na życie w ten sposób.Nie do końca wierzę w tę plantację bawełny,ponieważ znamy wszystkich plantatorów, ale powiedział, że była ona dalekostąd, w pobliżu zródeł Nigru.Być może mówił prawdę.Niemniej jednak okazałsię uroczym człowiekiem.Gdy jego cyrkowcy występowali, on robił zdjęcia.Niemiał zbyt licznej klienteli, gdyż niewielu spotkaliśmy białych.Zaprosiliśmy gojednak do naszego domu i posłaliśmy służącego z wiadomością do doktoraMirabeau i paru innych rodzin, by pojawiły się w naszym domu z dziećmi.Monsieur Gambon, bo takie nosił nazwisko, zaraził wszystkich swym życiowym optymizmem.Mimo że stracił majątek, powiedział, że Bóg obdarzyłgo rozumem, a dzięki swojej trupie i licznym podróżom poznaje tak uroczychludzi jak ojciec i ja.Zrobił zdjęcia dzieciom, a nasz dom, zupełnie przezprzypadek, stał się centrum towarzyskim dzisiejszego dnia.Jest już pózna noc,ale ciągle mam w uszach śmiech dzieci i ich podekscytowane głosy, więc długojeszcze nie zasnę.Spodziewam się, że zdjęcia wyjdą pięknie, gdyż ustawiałrodziny na tle kwiatów i drzew.Jaka szkoda, że zdjęcia nie mogą oddać kolorównatury! Ciekawe, czy ktoś wymyśli kiedyś taką metodę fotografowania.Gdy wszyscy już poszli, a było po dziewiątej, Monsieur Gambon powiedział, żew prezencie chce sfotografować mnie i ojca na dowolnie wybranym tle i że wzamian za naszą gościnność możemy zażyczyć sobie tyle zdjęć, ile tylkopragniemy.Zupełnie za darmo! Ustawił nas w ogrodzie na tle domu wpromieniach zachodzącego słońca i kazał patrzeć w obiektyw, ale byłam takrozentuzjazmowana tym całym nieoczekiwanym zajściem i radością naszychznajomych, że nie mogłam zachować poważnego wyrazu twarzy.W końcuojciec zarządził, że będziemy mieć osobne zdjęcia, ale na jednym powinnamwyglądać poważnie, bo wyślemy je ciotkom do Londynu, by przestały się o mniemartwić.Monsieur Gambon udało się w końcu zrobić jedno poważne zdjęcie.Ojciec siedział na fotelu w salonie, oświetlonym wszystkimi dostępnymi w domulichtarzami, a ja stałam za nim, położywszy ręce na oparciu, patrzyłamskromnie w obiektyw.Gdy było po wszystkim, znów roześmiałam się i fotografpowiedział, że w życiu nie spotkał tak spontanicznej damy z tak cudownymuśmiechem i zaproponował, bym przyjęła taką pozę, jaka najbardziejodpowiada mojej naturze.Ojciec wyraził zgodę, więc rozpuściłam włosy ispojrzałam śmiało w obiektyw.Pstryknęła lampa i oto czekam na zdjęcie.13 lipca 1905 rokuMam zdjęcie, na widok którego moje londyńskie ciotki dostałyby palpitacjiserca! Ukryłam je w moim dzienniku i wierzę, że nikt go nie znajdzie.Ojciecprzyznał, że Monsieur Gambon faktycznie uchwycił mój charakter, niemniej nakominku tej fotografii postawić nie można.I nie mam takiego zamiaru! Jestukryta w moim dzienniku, którego ojciec nie czyta, gdyż dał mi przywilejposiadania prywatnego życia.Jak ja go kocham! Służba zaś nie zagląda doksiążek, bo i tak nie umie czytać.Więc jest, a ja będę mogła na nie patrzeć, gdybędę mieć ponury nastrój.Miłe wspomnienia zawsze poprawiają humor. Bella pokiwała głową.Elizabeth miała całkowitą rację.Może i ona powinnaprowadzić dziennik? Jej matka miała kiedyś zwyczaj spisywania dobrych chwil.Codziennie wieczorem siadała w fotelu z zeszytem na kolanach i zapisywaławszystko, co udało się jej zrobić danego dnia, każdą milą rzecz, począwszy odnauczenia czarnej służącej robienia barszczu, a skończywszy na komplemencie,który od kogoś usłyszała.Właściwie dlaczego przestała to robić? Bellapostanowiła zapytać ją o to przy najbliższej okazji.A sobie kupi zeszyt, w którymbędzie zapisywać wyłącznie pozytywne przeżycia i myśli.To będzie jej zapasdobrej energii na ponure dni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl