[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amelia patrzyła na córkę, powtarzając w myś�lach jedno słowo.Egoistka.Przez ostatnie tygodniezachowywała się jak skończona egoistka.Jak gdybymałżeństwo z Sethem dotyczyło tylko jej.Marise nareszcie miała oboje rodziców.Ojcowiei matki jej koleżanek mieszkali w jednym domu,sypiali razem, wspólnie chodzili na wywiadówki.Zwyczajnie.Normalnie.Nic dziwnego, że ona teżtego pragnęła.- Pomyślę o tym, skarbie - powiedziała z uda�wanym ożywieniem Amelia.- Chodzmy już.Po�możesz mi robić dżem truskawkowy.O dziewiątej wieczorem Marise mocno już spała.Amelia stała w kuchni, patrząc na rząd słoików z rubinowym dżemem.Co, u diabła, powinnazrobić?Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek telefonu.Seth.- Cześć, Amelio.Jak się masz?Jestem nieszczęśliwa.Przestraszona.Skonfun�dowana.- Dobrze - odparła.- Mógłbym jutro rano wpaść po Marise? Wie�czorem w Imaksie jest film o wielorybach.Od�wiózłbym ją następnego dnia.- Jasne.- Będę około dziesiątej.Chciała powiedzieć, że musi z nim porozmawiać,ale odłożył już słuchawkę.Zaklęła i zaczęła ścieraćpoplamiony dżemem blat.Nancy miała wolne.Szyb�ko, zanim znowu zmieni zdanie, zadzwoniła domatki Suzy i umówiła się, że dziewczynki pobawiąsię razem do około jedenastej.W ten sposób zostanie z Sethem sama.Lecz tylko przez godzinę.Z powodu korków Seth przybył na farmę dopieroo 10.25.Jak zwykle uderzyło go piękno tego miej�sca.Amelia nie mogła wybrać lepiej, pomyślałi uzbroił się na kolejne spotkanie z nią.Nie cierpiał tych wizyt.Był dla niej uprzedzającogrzeczny, a tak naprawdę marzył, by pieścić jąi całować.Nic z tego.Nie przy siedmioletnim dziecku.Amelia powitała go w holu.Miała na sobie żółteszorty i białą koszulę, włosy związała w koński ogon. Paznokcie stóp lśniły pomarańczowym lakierem.W jej sylwetce wyczuwało się napięcie.- Co się stało? - spytał.- Gdzie Marise?- Wysłałam ją do Suzy.Musimy porozmawiać.Chodzmy do kuchni.Nalała mu kawy, podsunęła śmietankę i cukier.- Wyjdę za ciebie, jeśli wciąż tego chcesz.Serce podskoczyło mu w piersi.- Co?- Słyszałeś.Stała oparta o blat, skrzyżowawszy ramiona napiersi.- Skąd ta zmiana? - spytał ostrożnie.- Marise chce, żebyśmy byli małżeństwem.Chce normalnego życia.Byłam egoistką, myśląctylko o sobie, Seth.- Wciąż jesteś we mnie zakochana?- Oczywiście.To wieczna miłość, która się niezmieni.W jej głosie było tyle emocji, co przy omawianiulisty zakupów.Czując lekkie ukłucie gniewu, spytał:- Gdyby nie Marise, nie wyszłabyś za mnie?- Zgadza się.Z nieobecnym wyrazem twarzy patrzyła przezokno.- Jak szybko ma się to odbyć? - Seth nie spusz�czał z niej wzroku.- Jak najszybciej.Nie ma powodu zwlekać.- Jesteś taka obojętna - wybuchnął.- Małżeństwo to był twój pomysł.%7łeby po�wstrzymać plotki. Milczał, zastanawiając się, czy nie popełnia kata�strofalnego błędu.- Może za dwa tygodnie? Pasuje ci?- W przyszłym tygodniu gram w Carnegie.Po�tem mam czas do początku sierpnia.- Chcesz dużego wesela?- Nie! - skuliła się.- Skromnego.Tutaj.- Musimy zawiadomić prasę.Inaczej cała rzeczna nic - rzekł ostro.- Pózniej.Już po ślubie.- To bez sensu, Amelio, rozmawiamy, jakbyś�my planowali nie ślub, a pogrzeb.- Nie wiem, jak inaczej o tym rozmawiać.- Gdy powiemy Marise, mogłabyś na przykładwyglądać na szczęśliwą - wycedził.Nie podniosła głowy.- Nie martw się - odparła.- Dopilnuję wszyst�kiego ze swojej strony, a ty ze swojej.Chciał zobaczyć dawną Amelię, popędliwą, wal�czącą z nim.Oczy rzucające iskry, wyraz nieustęp�liwości na twarzy.Tego chciał.Ale nie dostanie.- Po ślubie będziemy spali razem.Bezdyskusyj�nie - powiedział drewnianym głosem.- Oczywiście.Marise wie, że rodzice Suzy śpiąw jednym pokoju.Znowu Marise.- Zacznę załatwiać dokumenty.- Porozmawiam z naszym pastorem.Czy chceszobrączkę?- Tak.A ty? - Chyba tak.Będzie lepiej wyglądało.- Więc chodzi tylko o pozory.- No cóż, na to wygląda.- Słyszę Marise - powiedział głucho.Trzasnęły siatkowe drzwi, zadudniły kroki.Ob�serwował, jak Amelia bierze się w garść; jakbymiała grać koncert, pomyślał.Skupia się w sobie,zbiera siły.Marise wpadła do kuchni.- Cześć, tatku!Podniósł ją wysoko w górę i śmiał się, myśląc, czykiedykolwiek przestanie go dziwić cud jej istnienia.- Cześć, słoneczko! Jesteś gotowa?- Spakowałam swoje rzeczy i Roberta.Robert był dużym, dość obszarpanym misiem,z którym się nie rozstawała.Amelia odezwała się lekkim tonem:- Marise, mamy dla ciebie dobre wieści.- Uśmiechnęła się do Setha.-Może ja jej powiem?Usiłował rozluznić szczęki.- Mów.- Ja i ojciec mamy zamiar wziąć ślub.Marise zrobiła wielkie oczy.- Czy tata będzie z nami mieszkał?Seth odzyskał zdolność mowy.- Niekiedy będę podróżował w sprawach zawo�dowych, tak jak mama, możemy też spędzać week�endy na Manhattanie.Ale przez większość czasubędę mieszkał tutaj.- Jak prawdziwy tata?- Będę się starał - odparł ze ściśniętym gardłem.Marise objęła matkę i wykrzyknęła radośnie: - Podzielę się tobą z tatusiem!Na rzęsach Amelii błyszczały łzy.Mając dośćudawania, Seth przytulił ją.- Moglibyśmy wziąć ślub w ogrodzie  powie�dział.Obdarzyła go kolejnym sztucznym uśmiechem.Marise tańczyła z radości.- Pojedz z nami do kina, mamo!Seth wyczuł, że Amelia zadrżała.- Muszę ćwiczyć, kochanie.Może innym ra�zem.Lepiej już ruszajcie, bo się spóznicie.Zapako�wałam kanapki i sok.- Zanieś to do samochodu, Marise - poprosił.Gdy dziecko wybiegło z kuchni, nie zważając naopór Amelii, obrócił ją do siebie i pocałował mocnow usta.- Teraz lepiej - oznajmił.Tkwiła sztywno w jego objęciach.- Jedno wiem: małżeństwo z tobą nie będzienudne.- Uśmiechnął się szeroko.Wybiegł, by dołączyć do córki.Cztery dni pózniej Seth znajdował się w Car-negie Hall.Tym razem nie wykupił loży, lecz zmie�szał się z tłumem zwykłych melomanów.Nie chciał, aby Amelia go widziała.Nie był z nią w łóżku od nocy spędzonej w Pradze.Zaprosił ją do siebie po koncercie, ale odmówiła.Gdy byli sami, była wobec niego lodowato uprzejma.W towarzystwie Marise okazywała sztuczne ożywie�nie.Nie był pewien, co irytowało go bardziej. Dostał, co chciał, kosztem wycofania się Ameliitam, gdzie nie mógł jej dosięgnąć.Czuł się o milionmil odległy od kobiety, którą miał za tydzień po�ślubić.Czy dlatego się tu zjawił, usiłując związaćzerwane nici?%7łałosne, pomyślał, zagłębiając się w pluszowymfotelu.Ostatnia noc była jeszcze bardziej żałosna.Niemogąc spać, do trzeciej snuł się po mieszkaniu,porządkując książki i papiery.Unikając odpowiedzina oczywiste pytania.Dlaczego nie potrafił zakochać się w Amelii?Miał jedną odpowiedz - bariera, która zapadław nim, gdy miał osiem lat.Wciąż za nią tkwił, zza niej patrzył na swą pięknąAmelię.Wcale nie była jego.Ponieważ jej nie kochał.Wyszła na scenę w lśniącym czarnym jedwabiu.Seth zmusił się do uwagi.Jednak w przerwie opuściłmasywny gmach z piaskowca na rogu Siódmej Alei.Pieszo poszedł do siebie w kierunku Madison.W pierwszej części koncertu skrzypcowegoAmelia zrobiła co najmniej trzy błędy.Wiedział, żekrytycy jej tego nie darują.Czuł się winny.On i jego ultimatum.Nie mogli jednak odwołać ślubu.Marise byłabybardzo nieszczęśliwa.Wbiegł do mieszkania, mając nadzieję, że Ame�lia zostawiła mu jakąś wiadomość.Mylił się.I choć nie położył się przed drugą w nocy, nie skontaktowała się z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blondiii.htw.pl